Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Luszi z Gdańska, który przejechał z Bikestats 23306.32 kilometrów, który nie wyróżnia kilometrów w terenie, bo mu się nie chce, i który nie wpisuje kilometrów z trenażera, bo jeszcze donikąd na nim nie dojechał.
Więcej o mnie.

Kontakt

Moje Gadu-Gadu


baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Luszi.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
3.49 km 0.00 km teren
00:10 h 20.94 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Jak się jeździ po Bremie

Piątek, 6 sierpnia 2010 · dodano: 09.08.2010 | Komentarze 2

Ostatniego dnia w Bremie skoczyłem tylko po zakupy, nie było czasu na nic więcej. Ale za to podsumuję tu moje wrażenia z korzystania z infrastruktury rowerowej Bremy i okolic.

Na poniższym zdjęciu uwieczniłem typową ścieżkę rowerową w Bremie. No, ta jest może nieco szersza i równiejsza niż przeciętna. Większość ścieżek jest jednak wykonana z kostki - asfaltowych dróg rowerowych jest w mieście niewiele. Po kostce tej nie jedzie się najlepiej, ale za to po deszczu nie zbiera się na niej woda tak bardzo jak na asfalcie. Jak widać na fotce, jechałem zaraz po deszczu, nie mając błotników. Na ścieżce tej nic nie chlapało z opon; wcześniej, gdy jechałem asfaltem przez park, woda z kół pomoczyła mi to i owo.

Gdańskie ścieżki rowerowe są zasadniczo szersze i mają znacznie lepszą nawierzchnię, jednak ich wadą jest to, że najczęściej są tylko po jednej stronie ulicy. Trochę wyższa prędkość, którą można na nich osiągnąć, nie rekompensuje tego, że co jakiś czas trzeba przejeżdżać (a często przechodzić) na drugą stronę ulicy. W Bremie ścieżki może i są wąskie (czasem mają może z 60 cm, ale SĄ) i czasem wyboiste, ale za to są praktycznie WSZĘDZIE i są za sobą sensownie połączone. Występują najczęściej po obu stronach ulic, co pozwala zredukować do minimum konieczność przejeżdżania przez jezdnie.
Droga rowerowa w Bremie © Luszi


Kolejna fotka - myśleliście, że takie rzeczy to tylko w Polsce? :) Te drogi w Bremie naprawdę nie są najlepszej jakości. A mimo to po mieście jeździ się fantastycznie. Wniosek może być tylko jeden: najważniejsza jest płynność ruchu, a nie prędkość. Konieczność ominięcia drzewa czy staruszki poruszającej się po ścieżce z chodzikiem (a co, w końcu jest na kółkach ;) ) jest znacznie mniejszym problemem niż przekroczenie ulicy. Nie myślcie, że tam ludzie nie włażą na ścieżki, a samochody na nich nie parkują. Zdarza się to tam tak samo często, jak w Gdańsku. Ale tam nikt nie robi z tego problemu. Chyba każdy jeździ tam rowerem, więc każdy wie, że ominięcie pieszego czy samochodu to nie jest problem warty rozdmuchania. Za to dużo wyższa jest świadomość rowerowa kierowców jadących po jezdniach. Oni dużo bardziej uważają na rowerzystów, co nie znaczy, że nigdy nie wymuszają pierwszeństwa. Nie spotkałem się jednak, by ktoś mnie WIDZIAŁ, a mimo to wymusił, jak to często zdarza się u nas. Jeżeli oni już zauważą rower, to zawsze go przepuszczają, nawet gdyby spokojnie zdążyli przejechać pierwsi.
Drzewa na ścieżce rowerowej w Bremie © Luszi


Przy okazji widać, że ścieżki są po obu stronach ulicy.
Drzewa na ścieżce rowerowej © Luszi


Jeżeli drogi rowerowej nie zbudowano, bremeńscy zarządcy dróg nie umywają rąk, tylko albo malują linię i ustanawiają drogę oddzielną od drogi dla pieszych, jak tu...
Wymalowana DDR © Luszi


...albo, jeżeli jest za wąsko, dają znak "droga dla pieszych i rowerów", tzn. ten z poziomą linią rozgraniczającą. Wydaje się, że tam nigdy nie jest za wąsko, by nie dopuścić ruchu rowerów w ogóle. Ciągłość dróg rowerowych jest widocznie dla bremeńczyków naczelną zasadą. Przy bardziej ruchliwych ulicach (tzn. takich, gdzie pojawia się co najmniej kilka aut na minutę) rzadko kiedy zdarza się chodnik, po którym nie wolno jeździć rowerem.
Droga dla pieszych i rowerów w Bremie © Luszi


Dotyczy to nawet wąskich mostków (ten tutaj w środkowej części miał szerokość równą długości mojego roweru):
Mostek z DDR © Luszi


Czasem zamiast powyższego dają znak "droga dla pieszych", a pod nim umieszczają symbol roweru z dopiskiem "frei" albo napis "radfahren erlaubt" (jazda na rowerze dopuszczona). Ponieważ - podobnie jak u nas - w Niemczech nie wolno jechać ulicą, gdy jest normalna droga dla rowerów, takie oznaczenie prawdopodobnie umożliwia wybór - można jechać ulicą lub chodnikiem. Świetne rozwiązanie, bo ci jeżdżący szybciej pojadą ulicą, a ci wolniejsi chodnikiem.
Droga dla pieszych © Luszi


Czasami (raczej rzadko) droga dla rowerów ma formę wydzielonego pasa jezdni. Na zdjęciu Columbusstrasse w Bremerhaven:
Pas rowerowy © Luszi


W strefach o ograniczonym ruchu, gdzie najczęściej nie wolno jechać szybciej niż 30 km/h, ruch rowerowy jest łączony z samochodowym.
Pas rowerowy w Bremie © Luszi


Włączenie ruchu rowerowego do ruchu samochodowego jest zwykle (a może i zawsze) oznaczane specjalnym znakiem ostrzegawczym:
Koniec ścieżki rowerowej © Luszi


Czasami (na drogach o większym ruchu i większych dopuszczalnych prędkościach) dodatkowo oznaczane znakiem "ustąp pierwszeństwa" są też przejazdy rowerowe:
Przejazd rowerowy © Luszi


Ulice jednokierunkowe, o ile nie występuje na nich intensywny ruch samochodowy, dla rowerów są dwukierunkowe:
Ulica jednokierunkowa, dla rowerów w obu kierunkach © Luszi


Dotyczy to także ulic wąskich, na których parkują samochody. Raz znalazłem się w sytuacji, gdy jechałem pod prąd wzdłuż długiego rzędu zaparkowanych samochodów, a z naprzeciwka wyjechał samochód. Zjechałem w bok, by zatrzymać się przy krawężniku, jednak wcześniej auto zatrzymało się, by przepuścić mnie - mimo że byłem oddalony o dobre 50 metrów. Gdybyśmy obaj byli w ruchu, wyminięcie się byłoby niebezpieczne, jednak kto każe obydwu pojazdom być w ruchu w czasie wymijania? W Polsce zarządcy dróg jakoś nie mogą tego dostrzec.
Wąska droga dwukierunkowa dla rowerów © Luszi


Na koniec kilka smaczków.

Rondo z pasem dla rowerów. Kierowcy zamierzający skręcić przepuszczają rowerzystów jadących dalej rondem (testowałem - naprawdę to robią ;) ). Rowerzyści powszechnie sygnalizują zamiar skrętu (dotyczy to zresztą nie tylko ronda).
Rondo z pasem rowerowym © Luszi


Rondo z pasem dla rowerów © Luszi


Pas umożliwiający dwuetapowy skręt w lewo, tj. z pominięciem przekraczania pasów samochodowych:
Pas rowerowy do skrętu w lewo © Luszi


Przejazd drogi rowerowej przez przystanek (Bremerhaven). Ludzie tam nie włażą, a autobus pojawia się przecież tylko czasem.
Przejazd rowerowy przez przystanek © Luszi


Oddzielny szlaban na drodze dla pieszych i rowerów:
Szlaban na drodze rowerowej © Luszi


Na koniec zdjęcia z jazdy poza miastem. Droga rowerowa wzdłuż drogi z Bremerhaven do Bremy (jechałem nią dobre 50 km):
Droga rowerowa w Niemczech © Luszi


I skrzyżowanie ze zjazdem z tej drogi na autostradę. Przez skrzyżowanie poprowadzone są przejazdy rowerowe:
Przejazd rowerowy poza miastem © Luszi


Podsumowując, można stwierdzić, że kluczem do umożliwienia sprawnego poruszania się po mieście nie jest budowa nielicznych rowerowych autostrad, lecz gęstej sieci choćby wąskich dróżek rowerowych, chodników z dopuszczonym ruchem rowerów, ograniczeń prędkości na drogach pozbawionych ww. udogodnień i dopuszczenia dwukierunkowego ruchu rowerów na mniej uczęszczanych drogach jednokierunkowych. W Bremie zarządcy dróg najwyraźniej nie starają się rozdzielać za wszelką cenę ruchu rowerowego od pieszego i samochodowego. Tam zakłada się, że spotkanie rowerzysty z innym uczestnikiem ruchu będzie przebiegać z wzajemnym zrozumieniem i poszanowaniem - to podejście umożliwia niewielkim kosztem pokryć miasto niewyobrażalnie (!) gęstą siecią tras przyjaznych rowerzyście. W Bremie nie trzeba specjalnie planować trasy przez miasto i sprawdzać, gdzie jest ścieżka, a gdzie nie - wystarczy wybrać sobie, którędy chcemy jechać, i można być pewnym, że po drodze nie będzie ani jednego miejsca, w którym będziemy narażeni na niebezpieczeństwo. Po drodze będzie albo ścieżka czy chodnik dopuszczony do ruchu, albo ruch tak mały, że nawet powolna jazda ulicą będzie przyjemnością.

Dodam jeszcze, że w Gdańsku obowiązek jazdy drogą rowerową często jest dla mnie dość przykry. W Bremie nie było tak nigdy - mimo że prędkości osiągane na ścieżkach były niższe niż w Gdańsku na ścieżkach i ulicach, ogólna średnia prędkość (tj. z wliczeniem postojów na przekroczenie ulicy itp.) była wyższa, i to przy mniejszym wysiłku. Są to zalety związane z płynnością jazdy. Do tego miałem tam poczucie pełnego bezpieczeństwa. W Gdańsku na przykład bardzo nie lubię ulicy Wodnika, gdzie - gdy jedzie się w stronę Kielnieńskiej - droga rowerowa zmienia stronę ulicy, a zaraz potem się kończy i trzeba z powrotem wbić się na prawą stronę (tym razem już na ulicę). Niewygodnie też dojeżdża się rowerem np. do sklepu przy kościele, bo droga rowerowa prowadzi akurat drugą stroną ulicy. Nierówności na przejazdach pomijam, bo w Bremie też czasem jest z tym nie najlepiej. ;) W Bremie przerobiono by to tak:
1. odcinek chodnika od końca ścieżki do Kielnieńskiej byłby oznaczony jako ciąg pieszo-rowerowy (pieszych nie ma tam wielu, zresztą szerokość jest wystarczająca, by się minąć, czasem ewentualnie po użyciu magicznego słowa "przepraszam"),
2. Chodniki bez ścieżki byłyby dopuszczone do ruchu jako drogi dla pieszych i rowerów, ewentualnie chodniki z dopuszczonym ruchem rowerów.
Gdyby natomiast bremeńczycy budowali tę ulicę od początku, prawdopodobnie zrobiliby po OBU stronach na CAŁEJ długości Wodnika wąskie (60-80 cm) drogi rowerowe, ewentualnie nie wydzielaliby dróg rowerowych, lecz ustanowiliby po obu stronach drogi dla pieszych i rowerów (znak z rozdzieleniem poziomym).

Niestety, błąd z Wodnika powtarza nowa ścieżka w Oliwie - żeby skręcić po zjeździe ze Spacerowej w Polanki, teoretycznie trzeba będzie przejechać najpierw na drugą stronę Starego Rynku Oliwskiego tylko po to, by za chwilę wrócić na prawo. Kto będzie tutaj przestrzegał prawa?

W zeszłym roku napisałem też do ZDiZ (do gdańskiego urzędnika rowerowego nie było wówczas podanego oficjalnego kontaktu), żeby m.in. zrobili ciąg pieszo-rowerowy na ul. Kościuszki na początku wiaduktu. Droga rowerowa wzdłuż ulicy kończy się tam na skrzyżowaniu (patrząc od Grunwaldzkiej), by powrócić kilkadziesiąt metrów dalej. Napisali mi, że się nie da, bo za wąsko ("z uwagi na szerokość chodnika (2 m) oraz konieczność zachowania bezpieczeństwa ruchu pieszego odcinek od przejścia dla pieszych do ustawionego znaku drogowego C-13/16 przed wiaduktem kolejowym [...] został wyłączony z ruchu rowerowego"). A czy rzeczywiście tak jest? Owszem, jest stosunkowo wąsko w miejscu, gdzie barierka energochłonna wchodzi w chodnik (to te 2 metry), jednak nawet gdyby nie można było jej przesunąć, to i tak jest tam dużo szerzej niż w wielu miejscach w Bremie. Przede wszystkim minięcie się z pieszym czy z innym rowerem nie jest tam ŻADNYM problemem. Można to łatwo zaobserwować, bo praktycznie nikt nie zsiada tam z roweru, a piesi nie są rozjeżdżani. A przecież droga dla pieszych i rowerów oznacza dla rowerzysty bezwzględną konieczność ustąpienia pierwszeństwa pieszemu. W razie czego rowerzysta musi stanąć, więc gdzie tu zagrożenie dla pieszych? Wniosek: wcale NIE jest tam za wąsko. Ludzie generalnie potrafią przecież rozumować. Owszem, czasem może ktoś przejedzie tam z prędkością światła obok pieszego, ale przecież to się może zdarzyć niezależnie od tego, czy jest tam droga dla pieszych i rowerów, czy chodnik. Jeżeli ktoś ma gdzieś bezpieczeństwo mijanego pieszego, to TYM BARDZIEJ będzie miał gdzieś zakaz jazdy po chodniku. Ustawienie w ww. miejscu znaku "droga dla pieszych i rowerów" zapewniłoby LEGALNĄ płynność ruchu, bo nielegalna i tak już tam funkcjonuje. A naruszenie bezpieczeństwa pieszych nadal byłoby nielegalne, bo pierwszeństwo na drodze dla pieszych i rowerów tak czy owak mają piesi.

Napisałem też wówczas, by wprowadzili ruch dwukierunkowy dla rowerów na ulicach jednokierunkowych. Podałem kilka przykładów, m.in. Kochanowskiego. Napisali, że za wąsko i że w ogóle przy dopuszczonym parkowaniu po jednej stronie ulicy takie rozwiązanie zagraża bezpieczeństwu użytkowników (dziwne, bo dobre dwa miesiące później wyszła w mediach informacja o planowanych prorowerowych zmianach w śródmieściu). W Bremie Kochanowskiego byłaby typową ulicą, gdzie rowerowy ruch dwukierunkowy byłby dopuszczony. Jest tam minimalny ruch samochodów, ograniczenie prędkości, a rower z osobówką może się minąć bez zatrzymywania. W Bremie widziałem dziesiątki takich samych i węższych ulic, gdzie rowerem można było jeździć w dwie strony i minięcie się nie nastręczało żadnego problemu. Przecież nawet jak będzie jechać szeroka ciężarówka (a choćby i wąska osobówka), to jaki problem zejść z roweru i wejść na chwilę na chodnik, by ją przepuścić? Zakaz jazdy rowerem w dwie strony na takich ulicach to wylewanie dziecka z kąpielą. Wolałbym na takiej Kochanowskiego zatrzymywać się przy każdym mijanym samochodzie jadącym z naprzeciwka (zwykle nie jedzie ŻADEN) niż objeżdżać całą ulicę dookoła, jak trzeba to robić teraz.

Ech, mam nadzieję, że Gdańsk kiedyś dojdzie chociaż do połowy tego, co ma jego miasto partnerskie... A jest z kogo brać wzór, bo Brema została uznana przez Allgemeiner Deutscher Fahrrad-Club za piąte najbardziej przyjazne rowerzystom miasto Niemiec.


Komentarze
emce
| 11:05 czwartek, 2 września 2010 | linkuj Łukasz, naprawdę dobry opis, przeczytałem całość ze sporym zainteresowaniem.

Ciekawe tylko, że dostrzegasz taką właśnie różnicę między ścieżkami w Bremie i Gdańsku, jaką ja dostrzegam między ścieżkami w Gdańsku i Poznaniu... :)

sirmicho
| 10:39 sobota, 21 sierpnia 2010 | linkuj Czemu nikt nie skomentował tego wpisu? Się pytam, no czemu?
Ja zapomniałem:)

Luszi świetnie napisane i pokazane. Kawał solidnej roboty. Fajnie by było, jakby u nas tak przyjaźnie patrzono na rowerzystów. W Gdańsku tragedii nie ma, ale przydałoby się tak w całym kraju, żebyśmy nasze potrzeby spotykały się z większym zrozumieniem.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ubyni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]