Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Luszi z Gdańska, który przejechał z Bikestats 23306.32 kilometrów, który nie wyróżnia kilometrów w terenie, bo mu się nie chce, i który nie wpisuje kilometrów z trenażera, bo jeszcze donikąd na nim nie dojechał.
Więcej o mnie.

Kontakt

Moje Gadu-Gadu


baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Luszi.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2010

Dystans całkowity:447.32 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:20:35
Średnia prędkość:21.73 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:40.67 km i 1h 52m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
37.11 km 0.00 km teren
01:47 h 20.81 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

UG + Wrzeszcz tu i tam

Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 · dodano: 30.08.2010 | Komentarze 0

Wróciłem z urlopu na Mazurach. Rekordowe przechyły (nabieraliśmy venuską burtą wodę do kokpitu, a okna były pod wodą - kto pływał, ten wie, że to nie takie proste) tylko częściowo rekompensują ponaddwutygodniowy brak roweru. Muszę chyba kupić jakiś malutki składaczek do wożenia na jachcie... Starałem się trochę biegać, ale jednak rower to rower.

Dziś skoczyłem na spotkanie na UG, a potem do Wrzeszcza. Ostatni raz po mieście jeździłem w Bremie (Osowa się nie liczy ;P ). Niestety, stwierdzam, że po Bremie jeździ się 100 razy lepiej niż po Gdańsku. :(
Na pocieszenie powrót Lipnicką, Kleszą, Bytowską, Ewy. Dobrze, że jest TPK.
Kategoria Komunikacyjnie


Dane wyjazdu:
4.56 km 0.00 km teren
00:14 h 19.54 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Sprawunki

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · dodano: 30.08.2010 | Komentarze 0

Osowa.
Kategoria Komunikacyjnie


Dane wyjazdu:
18.91 km 0.00 km teren
00:43 h 26.39 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gary

Lasy Oliwskie

Środa, 11 sierpnia 2010 · dodano: 11.08.2010 | Komentarze 0

Marne Mosty - Bytowska - Klesza - Szwedzka - Ewy.
Kategoria Sportowo


Dane wyjazdu:
2.70 km 0.00 km teren
00:08 h 20.25 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Sprawunki

Poniedziałek, 9 sierpnia 2010 · dodano: 10.08.2010 | Komentarze 0

Po Osowej.
Kategoria Komunikacyjnie


Dane wyjazdu:
19.63 km 0.00 km teren
00:44 h 26.77 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gary

Lasy Oliwskie

Poniedziałek, 9 sierpnia 2010 · dodano: 09.08.2010 | Komentarze 0

Bardzo dobrze mi się dziś jechało. :) Trasa: Zgniłe - Bytowska i Klesza - Szwedzka - Zgniłe.
Kategoria Sportowo


Dane wyjazdu:
27.28 km 0.00 km teren
01:54 h 14.36 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gary

Wycieczka z bikestatsiarzami i nie tylko ;)

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · dodano: 09.08.2010 | Komentarze 0

Wycieczkę opisali już wyczerpująco Marchos i Sirmicho, więc dodam tylko zdjęcia. Było bardzo fajnie, dzięki, Marcin, za organizację. :)

Wycieczka na górze Donas © Luszi


Wycieczka na górze Donas © Luszi


Dane wyjazdu:
3.49 km 0.00 km teren
00:10 h 20.94 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Jak się jeździ po Bremie

Piątek, 6 sierpnia 2010 · dodano: 09.08.2010 | Komentarze 2

Ostatniego dnia w Bremie skoczyłem tylko po zakupy, nie było czasu na nic więcej. Ale za to podsumuję tu moje wrażenia z korzystania z infrastruktury rowerowej Bremy i okolic.

Na poniższym zdjęciu uwieczniłem typową ścieżkę rowerową w Bremie. No, ta jest może nieco szersza i równiejsza niż przeciętna. Większość ścieżek jest jednak wykonana z kostki - asfaltowych dróg rowerowych jest w mieście niewiele. Po kostce tej nie jedzie się najlepiej, ale za to po deszczu nie zbiera się na niej woda tak bardzo jak na asfalcie. Jak widać na fotce, jechałem zaraz po deszczu, nie mając błotników. Na ścieżce tej nic nie chlapało z opon; wcześniej, gdy jechałem asfaltem przez park, woda z kół pomoczyła mi to i owo.

Gdańskie ścieżki rowerowe są zasadniczo szersze i mają znacznie lepszą nawierzchnię, jednak ich wadą jest to, że najczęściej są tylko po jednej stronie ulicy. Trochę wyższa prędkość, którą można na nich osiągnąć, nie rekompensuje tego, że co jakiś czas trzeba przejeżdżać (a często przechodzić) na drugą stronę ulicy. W Bremie ścieżki może i są wąskie (czasem mają może z 60 cm, ale SĄ) i czasem wyboiste, ale za to są praktycznie WSZĘDZIE i są za sobą sensownie połączone. Występują najczęściej po obu stronach ulic, co pozwala zredukować do minimum konieczność przejeżdżania przez jezdnie.
Droga rowerowa w Bremie © Luszi


Kolejna fotka - myśleliście, że takie rzeczy to tylko w Polsce? :) Te drogi w Bremie naprawdę nie są najlepszej jakości. A mimo to po mieście jeździ się fantastycznie. Wniosek może być tylko jeden: najważniejsza jest płynność ruchu, a nie prędkość. Konieczność ominięcia drzewa czy staruszki poruszającej się po ścieżce z chodzikiem (a co, w końcu jest na kółkach ;) ) jest znacznie mniejszym problemem niż przekroczenie ulicy. Nie myślcie, że tam ludzie nie włażą na ścieżki, a samochody na nich nie parkują. Zdarza się to tam tak samo często, jak w Gdańsku. Ale tam nikt nie robi z tego problemu. Chyba każdy jeździ tam rowerem, więc każdy wie, że ominięcie pieszego czy samochodu to nie jest problem warty rozdmuchania. Za to dużo wyższa jest świadomość rowerowa kierowców jadących po jezdniach. Oni dużo bardziej uważają na rowerzystów, co nie znaczy, że nigdy nie wymuszają pierwszeństwa. Nie spotkałem się jednak, by ktoś mnie WIDZIAŁ, a mimo to wymusił, jak to często zdarza się u nas. Jeżeli oni już zauważą rower, to zawsze go przepuszczają, nawet gdyby spokojnie zdążyli przejechać pierwsi.
Drzewa na ścieżce rowerowej w Bremie © Luszi


Przy okazji widać, że ścieżki są po obu stronach ulicy.
Drzewa na ścieżce rowerowej © Luszi


Jeżeli drogi rowerowej nie zbudowano, bremeńscy zarządcy dróg nie umywają rąk, tylko albo malują linię i ustanawiają drogę oddzielną od drogi dla pieszych, jak tu...
Wymalowana DDR © Luszi


...albo, jeżeli jest za wąsko, dają znak "droga dla pieszych i rowerów", tzn. ten z poziomą linią rozgraniczającą. Wydaje się, że tam nigdy nie jest za wąsko, by nie dopuścić ruchu rowerów w ogóle. Ciągłość dróg rowerowych jest widocznie dla bremeńczyków naczelną zasadą. Przy bardziej ruchliwych ulicach (tzn. takich, gdzie pojawia się co najmniej kilka aut na minutę) rzadko kiedy zdarza się chodnik, po którym nie wolno jeździć rowerem.
Droga dla pieszych i rowerów w Bremie © Luszi


Dotyczy to nawet wąskich mostków (ten tutaj w środkowej części miał szerokość równą długości mojego roweru):
Mostek z DDR © Luszi


Czasem zamiast powyższego dają znak "droga dla pieszych", a pod nim umieszczają symbol roweru z dopiskiem "frei" albo napis "radfahren erlaubt" (jazda na rowerze dopuszczona). Ponieważ - podobnie jak u nas - w Niemczech nie wolno jechać ulicą, gdy jest normalna droga dla rowerów, takie oznaczenie prawdopodobnie umożliwia wybór - można jechać ulicą lub chodnikiem. Świetne rozwiązanie, bo ci jeżdżący szybciej pojadą ulicą, a ci wolniejsi chodnikiem.
Droga dla pieszych © Luszi


Czasami (raczej rzadko) droga dla rowerów ma formę wydzielonego pasa jezdni. Na zdjęciu Columbusstrasse w Bremerhaven:
Pas rowerowy © Luszi


W strefach o ograniczonym ruchu, gdzie najczęściej nie wolno jechać szybciej niż 30 km/h, ruch rowerowy jest łączony z samochodowym.
Pas rowerowy w Bremie © Luszi


Włączenie ruchu rowerowego do ruchu samochodowego jest zwykle (a może i zawsze) oznaczane specjalnym znakiem ostrzegawczym:
Koniec ścieżki rowerowej © Luszi


Czasami (na drogach o większym ruchu i większych dopuszczalnych prędkościach) dodatkowo oznaczane znakiem "ustąp pierwszeństwa" są też przejazdy rowerowe:
Przejazd rowerowy © Luszi


Ulice jednokierunkowe, o ile nie występuje na nich intensywny ruch samochodowy, dla rowerów są dwukierunkowe:
Ulica jednokierunkowa, dla rowerów w obu kierunkach © Luszi


Dotyczy to także ulic wąskich, na których parkują samochody. Raz znalazłem się w sytuacji, gdy jechałem pod prąd wzdłuż długiego rzędu zaparkowanych samochodów, a z naprzeciwka wyjechał samochód. Zjechałem w bok, by zatrzymać się przy krawężniku, jednak wcześniej auto zatrzymało się, by przepuścić mnie - mimo że byłem oddalony o dobre 50 metrów. Gdybyśmy obaj byli w ruchu, wyminięcie się byłoby niebezpieczne, jednak kto każe obydwu pojazdom być w ruchu w czasie wymijania? W Polsce zarządcy dróg jakoś nie mogą tego dostrzec.
Wąska droga dwukierunkowa dla rowerów © Luszi


Na koniec kilka smaczków.

Rondo z pasem dla rowerów. Kierowcy zamierzający skręcić przepuszczają rowerzystów jadących dalej rondem (testowałem - naprawdę to robią ;) ). Rowerzyści powszechnie sygnalizują zamiar skrętu (dotyczy to zresztą nie tylko ronda).
Rondo z pasem rowerowym © Luszi


Rondo z pasem dla rowerów © Luszi


Pas umożliwiający dwuetapowy skręt w lewo, tj. z pominięciem przekraczania pasów samochodowych:
Pas rowerowy do skrętu w lewo © Luszi


Przejazd drogi rowerowej przez przystanek (Bremerhaven). Ludzie tam nie włażą, a autobus pojawia się przecież tylko czasem.
Przejazd rowerowy przez przystanek © Luszi


Oddzielny szlaban na drodze dla pieszych i rowerów:
Szlaban na drodze rowerowej © Luszi


Na koniec zdjęcia z jazdy poza miastem. Droga rowerowa wzdłuż drogi z Bremerhaven do Bremy (jechałem nią dobre 50 km):
Droga rowerowa w Niemczech © Luszi


I skrzyżowanie ze zjazdem z tej drogi na autostradę. Przez skrzyżowanie poprowadzone są przejazdy rowerowe:
Przejazd rowerowy poza miastem © Luszi


Podsumowując, można stwierdzić, że kluczem do umożliwienia sprawnego poruszania się po mieście nie jest budowa nielicznych rowerowych autostrad, lecz gęstej sieci choćby wąskich dróżek rowerowych, chodników z dopuszczonym ruchem rowerów, ograniczeń prędkości na drogach pozbawionych ww. udogodnień i dopuszczenia dwukierunkowego ruchu rowerów na mniej uczęszczanych drogach jednokierunkowych. W Bremie zarządcy dróg najwyraźniej nie starają się rozdzielać za wszelką cenę ruchu rowerowego od pieszego i samochodowego. Tam zakłada się, że spotkanie rowerzysty z innym uczestnikiem ruchu będzie przebiegać z wzajemnym zrozumieniem i poszanowaniem - to podejście umożliwia niewielkim kosztem pokryć miasto niewyobrażalnie (!) gęstą siecią tras przyjaznych rowerzyście. W Bremie nie trzeba specjalnie planować trasy przez miasto i sprawdzać, gdzie jest ścieżka, a gdzie nie - wystarczy wybrać sobie, którędy chcemy jechać, i można być pewnym, że po drodze nie będzie ani jednego miejsca, w którym będziemy narażeni na niebezpieczeństwo. Po drodze będzie albo ścieżka czy chodnik dopuszczony do ruchu, albo ruch tak mały, że nawet powolna jazda ulicą będzie przyjemnością.

Dodam jeszcze, że w Gdańsku obowiązek jazdy drogą rowerową często jest dla mnie dość przykry. W Bremie nie było tak nigdy - mimo że prędkości osiągane na ścieżkach były niższe niż w Gdańsku na ścieżkach i ulicach, ogólna średnia prędkość (tj. z wliczeniem postojów na przekroczenie ulicy itp.) była wyższa, i to przy mniejszym wysiłku. Są to zalety związane z płynnością jazdy. Do tego miałem tam poczucie pełnego bezpieczeństwa. W Gdańsku na przykład bardzo nie lubię ulicy Wodnika, gdzie - gdy jedzie się w stronę Kielnieńskiej - droga rowerowa zmienia stronę ulicy, a zaraz potem się kończy i trzeba z powrotem wbić się na prawą stronę (tym razem już na ulicę). Niewygodnie też dojeżdża się rowerem np. do sklepu przy kościele, bo droga rowerowa prowadzi akurat drugą stroną ulicy. Nierówności na przejazdach pomijam, bo w Bremie też czasem jest z tym nie najlepiej. ;) W Bremie przerobiono by to tak:
1. odcinek chodnika od końca ścieżki do Kielnieńskiej byłby oznaczony jako ciąg pieszo-rowerowy (pieszych nie ma tam wielu, zresztą szerokość jest wystarczająca, by się minąć, czasem ewentualnie po użyciu magicznego słowa "przepraszam"),
2. Chodniki bez ścieżki byłyby dopuszczone do ruchu jako drogi dla pieszych i rowerów, ewentualnie chodniki z dopuszczonym ruchem rowerów.
Gdyby natomiast bremeńczycy budowali tę ulicę od początku, prawdopodobnie zrobiliby po OBU stronach na CAŁEJ długości Wodnika wąskie (60-80 cm) drogi rowerowe, ewentualnie nie wydzielaliby dróg rowerowych, lecz ustanowiliby po obu stronach drogi dla pieszych i rowerów (znak z rozdzieleniem poziomym).

Niestety, błąd z Wodnika powtarza nowa ścieżka w Oliwie - żeby skręcić po zjeździe ze Spacerowej w Polanki, teoretycznie trzeba będzie przejechać najpierw na drugą stronę Starego Rynku Oliwskiego tylko po to, by za chwilę wrócić na prawo. Kto będzie tutaj przestrzegał prawa?

W zeszłym roku napisałem też do ZDiZ (do gdańskiego urzędnika rowerowego nie było wówczas podanego oficjalnego kontaktu), żeby m.in. zrobili ciąg pieszo-rowerowy na ul. Kościuszki na początku wiaduktu. Droga rowerowa wzdłuż ulicy kończy się tam na skrzyżowaniu (patrząc od Grunwaldzkiej), by powrócić kilkadziesiąt metrów dalej. Napisali mi, że się nie da, bo za wąsko ("z uwagi na szerokość chodnika (2 m) oraz konieczność zachowania bezpieczeństwa ruchu pieszego odcinek od przejścia dla pieszych do ustawionego znaku drogowego C-13/16 przed wiaduktem kolejowym [...] został wyłączony z ruchu rowerowego"). A czy rzeczywiście tak jest? Owszem, jest stosunkowo wąsko w miejscu, gdzie barierka energochłonna wchodzi w chodnik (to te 2 metry), jednak nawet gdyby nie można było jej przesunąć, to i tak jest tam dużo szerzej niż w wielu miejscach w Bremie. Przede wszystkim minięcie się z pieszym czy z innym rowerem nie jest tam ŻADNYM problemem. Można to łatwo zaobserwować, bo praktycznie nikt nie zsiada tam z roweru, a piesi nie są rozjeżdżani. A przecież droga dla pieszych i rowerów oznacza dla rowerzysty bezwzględną konieczność ustąpienia pierwszeństwa pieszemu. W razie czego rowerzysta musi stanąć, więc gdzie tu zagrożenie dla pieszych? Wniosek: wcale NIE jest tam za wąsko. Ludzie generalnie potrafią przecież rozumować. Owszem, czasem może ktoś przejedzie tam z prędkością światła obok pieszego, ale przecież to się może zdarzyć niezależnie od tego, czy jest tam droga dla pieszych i rowerów, czy chodnik. Jeżeli ktoś ma gdzieś bezpieczeństwo mijanego pieszego, to TYM BARDZIEJ będzie miał gdzieś zakaz jazdy po chodniku. Ustawienie w ww. miejscu znaku "droga dla pieszych i rowerów" zapewniłoby LEGALNĄ płynność ruchu, bo nielegalna i tak już tam funkcjonuje. A naruszenie bezpieczeństwa pieszych nadal byłoby nielegalne, bo pierwszeństwo na drodze dla pieszych i rowerów tak czy owak mają piesi.

Napisałem też wówczas, by wprowadzili ruch dwukierunkowy dla rowerów na ulicach jednokierunkowych. Podałem kilka przykładów, m.in. Kochanowskiego. Napisali, że za wąsko i że w ogóle przy dopuszczonym parkowaniu po jednej stronie ulicy takie rozwiązanie zagraża bezpieczeństwu użytkowników (dziwne, bo dobre dwa miesiące później wyszła w mediach informacja o planowanych prorowerowych zmianach w śródmieściu). W Bremie Kochanowskiego byłaby typową ulicą, gdzie rowerowy ruch dwukierunkowy byłby dopuszczony. Jest tam minimalny ruch samochodów, ograniczenie prędkości, a rower z osobówką może się minąć bez zatrzymywania. W Bremie widziałem dziesiątki takich samych i węższych ulic, gdzie rowerem można było jeździć w dwie strony i minięcie się nie nastręczało żadnego problemu. Przecież nawet jak będzie jechać szeroka ciężarówka (a choćby i wąska osobówka), to jaki problem zejść z roweru i wejść na chwilę na chodnik, by ją przepuścić? Zakaz jazdy rowerem w dwie strony na takich ulicach to wylewanie dziecka z kąpielą. Wolałbym na takiej Kochanowskiego zatrzymywać się przy każdym mijanym samochodzie jadącym z naprzeciwka (zwykle nie jedzie ŻADEN) niż objeżdżać całą ulicę dookoła, jak trzeba to robić teraz.

Ech, mam nadzieję, że Gdańsk kiedyś dojdzie chociaż do połowy tego, co ma jego miasto partnerskie... A jest z kogo brać wzór, bo Brema została uznana przez Allgemeiner Deutscher Fahrrad-Club za piąte najbardziej przyjazne rowerzystom miasto Niemiec.

Dane wyjazdu:
67.02 km 0.00 km teren
03:25 h 19.62 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Nad Wezerą

Czwartek, 5 sierpnia 2010 · dodano: 05.08.2010 | Komentarze 0

Czwartego dnia pojechałem najpierw do biblioteki przez miasto, po czym skoczyłem obejrzeć słynny podobno stadion klubu Werder Bremen (obecnie przebudowywany), a następnie drugą stronę rzeki Wezery (dzielnica Neustadt). Trasa w uproszczeniu wyglądała mniej więcej tak:


Znalazłem fajnie obrośnięty kościół:
Obrośnięty kościół © Luszi


Przypadkiem natrafiłem na ulicę Elbląską. Następna była Gdańska, w którą oczywiście wjechałem. Blisko końca Danziger Strasse obydwie ulice krzyżowały się. :) Szczecińska też była nieopodal.
Róg Gdańskiej i Elbląskiej w Bremie © Luszi


Brema to miasto mocno uprzemysłowione, wykorzystujące rzekę jako drogę transportu towarów. Są tu liczne zakłady, rzeka jest uregulowana, są śluzy, na wodzie widać wiele barek. Widok na wschód z mostu w ciągu Habenhauser Brückenstrasse:
Gospodarka w Bremie © Luszi


Po przejechaniu Wezery i Werdersee (jezioro powstałe ze ślepo zakończonej odnogi rzeki, zapewne jest to starorzecze) i skierowaniu się na zachód jedzie się przez tereny rekreacyjne rozciągające się między wałem przeciwpowodziowym, po którym biegnie droga dla pieszych i rowerów, a brzegiem jeziora. Tubylcy korzystają z tych terenów chętniej niż z podobnych miejsc w Lesum. Chyba wynika to stąd, że tu jest swobodny dostęp do wody, podczas gdy w Lesum na brzegach rozlokowały się liczne kluby wodniackie i małe przystanie. No i Lesum jest jednak trochę na uboczu. Na poniższym zdjęciu w tle widać przebudowywany stadion.
Wędkarze w Bremie © Luszi


Nad Werdersee w Bremie © Luszi


Przykład gospodarczego wykorzystania rzeki: browar umiejscowiony zaraz za wałem wsysa zboże czy też słód prosto z barki za pomocą specjalnej rury.
Tankowanie słodu albo zboża © Luszi


Gdzieniegdzie w Bremie zachowały się potężne schrony. Ten akurat stoi w dzielnicy przemysłowej (obok jest fabryka płatków kukurydzianych Kellogg's, kawałek dalej wielka huta), ale dwa inne, nieco mniejsze, widziałem w parku miejskim. Jedna ściana tego tu jest nieźle poobtłukiwana odłamkami.
Schron w Bremie © Luszi


Dane wyjazdu:
137.99 km 0.00 km teren
05:40 h 24.35 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Z Bremy do Bremerhaven i z powrotem

Środa, 4 sierpnia 2010 · dodano: 04.08.2010 | Komentarze 2

Trzeciego dnia postanowiłem pojechać do Bremerhaven, czyli jednego z ważniejszych portów Niemiec, założonego jako awanport Bremy. Co jest w mieście do zobaczenia, można sobie poczytać na bremerhaven.de. Są to głównie atrakcje związane z morzem - muzeum morskie i liczne statki-muzea. Ja nie miałem czasu, żeby wiele zwiedzać, więc chciałem po prostu obejrzeć Bremerhaven "z zewnątrz". Od środka miałem zamiar zwiedzić tylko jedyny na świecie u-boot typ XXI "Wilhelm Bauer". Poczytajcie sobie w necie jego historię, bo jest bardzo ciekawa. Został on zatopiony pod koniec wojny, a następnie po kilkunastu latach podniesiony z dna (podobno był tylko nieznacznie skorodowany - porządna niemiecka stal ;) ) i przywrócony do służby.

Trasę opracowałem tak, by zwiedzić także ciekawe miejsca leżące po drodze do BH. Właściwie nie było wiele do opracowywania - pojechałem po prostu długim fragmentem szlaku rowerowego "Unterweser", prowadzącego prawym brzegiem Wezery. Niestety remonty wałów przeciwpowodziowych zmusiły mnie do zboczenia z niego kilkanaście kilometrów przed Bremerhaven, ale wszystkie ważne miejsca po drodze udało mi się zobaczyć.

Zaznaczona trasa jest orientacyjna, bo jechałem praktycznie bez mapy, korzystając tylko z drogowskazów dla rowerzystów (między Blumenthal a Farge trochę błądziłem).


Pierwszą atrakcją na szlaku (pomijając te, które odwiedziłem kiedy indziej, tj. w Vegesack i Blumenthal) był gigantyczny schron "Valentin", który miał służyć do montażu u-bootów typ XXI, takich jak "Wilhelm Bauer". Schron ten został wybudowany siłami tysięcy więźniów ze specjalnie założonego obozu koncentracyjnego w Farge. Schron ma ponad 400 metrów długości, ponad 100 szerokości (na zdjęciu widać szerokość) i 25 wysokości. Został wyłączony z użytku po zbombardowaniu - jego strop nie oparł się dziesięciotonowym bombom "Grand Slam". Niestety "Valentin" nie udało mi się zwiedzić od środka - teren cały czas należy do wojska i żeby się tam wbić, trzeba się wcześniej umówić.
U-Boot Bunker "Valentin" © Luszi


Z Farge pojechałem do Neuenkirchen, by obejrzeć kościół z końca XII wieku (chyba tylko wieża jest tak stara). Wokół kościoła jest cmentarz, niektóre groby pochodzą z XVII wieku. Podobnie stare nagrobki można znaleźć przy wielu kościołach w okolicy (Blumentahl koło kriegerdenkmalu, Dedesdorf, Sandstedt).
Kościół w Neuenkirchen koło Bremy © Luszi


Takie drogowskazy prowadziły mnie do Bremerhaven. Kwadraciki z symbolami poniżej drogowskazów oznaczają, że dany kierunek pokrywa się z przebiegiem określonego szlaku (na przykład prawy dolny oznacza mój szlak Unterweser). Żeby zwiedzać, nie trzeba mieć mapy, wystarczy znać nazwy miejscowości po drodze. Faktem jednak jest, że czasem oznaczenia są błędne (raz tabliczka była nawet odłamana). Na przykład jadąc do Farge, zostałem skierowany w ślepą ulicę (chyba spowodowane to było nowo wybudowaną drogą) i musiałem jechać na czuja aż do znalezienia kolejnego drogowskazu, co zresztą nie było trudne, bo wystarczy chwilę pojeździć, by natknąć się na jeden z nich prędzej czy później. Na tym zdjęciu widać też żółte znaki oznaczające nośność mostu (nie wiem, o co chodzi z tym czołgiem :) ), a w tle wał przeciwpowodziowy i śluzę, odgraniczające równinę od Wezery. Na wałach wypasa się tam owce.
Śluza w okolicach Bremy © Luszi


Dalej jechałem wzdłuż wału przeciwpowodziowego aż do Aschwarden. Drogi wzdłuż wałów służą okolicznym mieszkańcom do dojazdu do domów oraz na pola, mają więc charakter wiejski. Mimo to wszystkie są wybetonowane lub wyasfaltowane. Tam nie ma czegoś takiego, jak polna droga. Maszyny rolnicze dojeżdżają na pole po asfalcie. W efekcie przez całą trasę (138 km) po drogach gruntowych jechałem może z 4 albo 5 km, a to tylko dlatego, że było to wymuszone objazdami z powodu przebudowy wałów (tylko raz był to skrót oznaczony drogowskazami). Wiatrak na zdjęciu wybudowano w XIX wieku, potem parę razy modyfikowano, i nadal jest uruchamiany na specjalne okazje.
Wiatrak w Aschwarden koło Bremy © Luszi


Jeden z wielu pomników poświęconych żołnierzom poległym w wojnie francusko-pruskiej z lat 1870-1871. W tle XV-wieczny kościół w Sandstedt.
Sandstedt © Luszi


Na kościele tablice poświęcone tubylcom poległym w czasie I i II wojny światowej. Podobne tablice bądź pomniki są praktycznie w każdej miejscowości. U nas po wojnie były one niszczone, tylko nieliczne się zachowały do dzisiaj.
Sandstedt - tablica pamiątkowa © Luszi


Wnętrze kościoła w Sandstedt - jakiś miejscowy artysta umieścił tu portrety mieszkańców wsi. Na uwagę zasługują średniowieczne freski.
Kościół w Sandstedt © Luszi


Za Dedesdorf musiałem zjechać ze szlaku i jechać specjalnie oznaczonymi objazdami dla rowerów, aż w końcu dotarłem do Bremerhaven (wiało tam strasznie, aż się bałem, że zwieje mi rower do wody przy robieniu tego zdjęcia ;) ).
Bremerhaven - port © Luszi


O ile Brema przypomina Gdańsk (są to miasta partnerskie o podobnej historii - widać to w architekturze, umiejscowieniu i charakterze), o tyle Bremerhaven jest trochę jak Gdynia - młode miasto wyrosło wokół portu. Czy to nie wygląda jak nieco szersza Świętojańska (pomijając ścieżki rowerowe, he, he)?
Bremerhaven © Luszi


Skuszony niską ceną (1 euro, podczas gdy za wjazd na PKiN płaciłem ostatnio chyba 20 czy 25 zł), wjechałem na wieżę widokową "Radarturm" (wbrew nazwie nie ma tam radaru). Widoki są przednie. Obsługuje ją bardzo miły Pan, który ma żonę Polkę i zna nieco słów po polsku, w tym "rower". :D Przy okazji w wieży można obejrzeć sobie modele statków. Na zdjęciu oprócz starego portu, w którym obecnie stoją statki-muzea (budynki otaczające port to różne centra kulturalno-naukowo-handlowo-rozrywkowe), widać neogotycki kościół, z którego podczas bombardowań ostała się praktycznie tylko wieża. Potem go odbudowano, ale wnętrze cały czas wygląda na prowizoryczne.
Bremerhaven z lotu ptaka © Luszi


Widok na główny chyba port:
Główny port w Bremerhaven © Luszi


Widok na port rybacki (zielony statek "Gera" służy jako muzeum rybołówstwa):
Port rybacki w Bremerhaven © Luszi


Widok na "Wilhelma Bauera", największy obecnie drewniany żaglowiec "Seute Deern" i wieżę widokową:
U-boot "Wilhelm Bauer" i żaglowiec "Seute Deern" © Luszi


Kona i U-boot typ XXI. Wejście do środka kosztuje 3 euro (ulgowy 2) - warto skorzystać, nawet jeżeli ktoś się nie interesuje okrętami. Bardzo ciekawa jednostka, widać, że wyprzedzała swoją epokę. Przechodzi się przez cały okręt, zajrzeć można nawet do kibelka. Tylko na kiosk się nie wchodzi. Po przebudowie okrętu po podniesieniu go z dna kiosk był zupełnie inny niż podczas wojny - potem okręt przywrócono mniej więcej do stanu poprzedniego, ale obecny kiosk to prawdopodobnie atrapa i w środku po prostu może nic nie być. ;)
U-Boot © Luszi


Niezbyt ciekawy, ale licznie odwiedzany deptak i pasaż handlowy koło kościoła:
Deptak w Bremerhaven © Luszi


Przed wyruszeniem w drogę powrotną wypiłem na wzmocnienie malz getränk, czyli chyba podpiwek. Słodkie, bardzo dobre, alkoholfrei (chociaż w Niemczech można po jednym piwie spokojnie siadać za kierownicą - limit wynosi 0,8 promila).
Niemiecki podpiwek (?) © Luszi


Droga powrotna była prosta jak włos Mongoła - wystarczyło pojechać na południe ulicą Kolumba, przebiegającą wzdłuż portu muzealnego Alte Hafen (widać ją na zdjęciu z wieży), i jechać cały czas prosto - ok. 60 km aż do samej Bremy. Ulica po wyjeździe z miasta zamienia się w szosę o dużym natężeniu ruchu (coś jak u nas na typowych drogach krajowych). W mieście jedzie się pasem bądź ścieżką rowerową, poza miastem specjalną asfaltową dróżką dla rowerów i pieszych (mogą nią jeździć też motorowery), oddzieloną od głównej drogi pasem zieleni.
Droga rowerowa w Niemczech © Luszi


Krajobraz dość nietypowy, bo sporo lasu po drodze, a wcześniej jechałem ciągle przez pola i łąki. Kiedy zatrzymałem się za potrzebą i wlazłem do tego lasu, znalazłem stare transzeje z betonowymi schodkami. Okopy były chyba nie z czasów wojny, bo były dużo lepiej zachowane niż te w gdańskich lasach.

Podsumowując, można stwierdzić, że Niemcy mają niemal perfekcyjnie przygotowaną infrastrukturę ułatwiającą zwiedzanie kraju rowerem. Wszędzie oznaczenia, drogowskazy, szlaki... Poza miastem jeździ się tylko asfaltem (choć zdarza się nawierzchnia nie najlepszej jakości) - albo mało uczęszczanymi szosami, albo specjalnymi drogami dla rowerów.

Dane wyjazdu:
46.18 km 0.00 km teren
01:55 h 24.09 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Z Grohn do biblio i z powrotem

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · dodano: 04.08.2010 | Komentarze 4

Tym razem pojechałem do biblioteki drogą przez Lesum (dawniej wieś, obecnie część Bremy) i Blockland.



Droga przez Lesum to asfaltowa wąska szosa, biegnąca przez park krajobrazowy, poprowadzona na wale przeciwpowodziowym. Po drodze tej nie wolno jeździć samochodom.
Bremen-Lesum © Luszi


Z drogi tej wyjeżdża się koło mostu między Bremą a Vegesack, po czym kawałek jedzie się taką dziwną miejsko-wiejską ulicą. Wygląda ona jak zwykła ulica w mieście, ale po lewej stronie mija się obory; zapach z nich dochodzący też jest wiejski. Za tą lewą pierzeją są już łąki na polderach Blocklandu. Po jakimś czasie wjeżdża się w typowo wiejską część równin. Charakterystyczne dla podbremeńskich wiosek są domy i stodoły z muru pruskiego, bardzo często kryte strzechą. Niektóre z nich są zabytkowe, ale chyba nie wszystkie. Wydaje się, że oni po prostu budują tak, by zabudowa zachowywała spójny wygląd. Tam raczej nie można by było postawić domu w stylu zakopiańskim lub styropianowym, jak się to u nas praktykuje niezależnie od tego, czy budynek pasuje do reszty zabudowy.
Wiejskie zabudowania w Bremie © Luszi


A to jeszcze landszafcik z Blocklandu:
Blockland, Brema © Luszi


Rower w Bremie wydaje się być idealnym środkiem komunikacji miejskiej. Rowery stoją tu wszędzie - na dużych parkingach rowerowych, przy pojedynczych stojakach, przy latarniach, drzewach, ścianach i po prostu luzem. Miasto jest płaskie (poza nieco falistą dzielnicą Vegesack). Ścieżek rowerowych lub zezwoleń na jazdę po chodniku nie mają w zasadzie tylko uliczki osiedlowe, gdzie jest strefa "tempo 30" i prawie nie ma ruchu. Do tego ogromna większość ulic ma ścieżki po obu stronach. Dzięki temu jazda jest wyjątkowo płynna, tym bardziej, że na czerwonym świetle praktycznie nikt tu się rowerem nie zatrzymuje (nie licząc większych skrzyżowań, gdzie ruch jest spory). ;P Zdjęcia dróg i rozwiązań prorowerowych wrzucę w ostatnim wpisie z Bremy. Tymczasem daję kilka fotek rowerzystów.

Rowery w Bremie © Luszi


Rowerzysta w Bremie © Luszi


Rowerzysta-elegant © Luszi


Rowerzystka pod ratuszem w Bremie © Luszi


No i stuknęły mi trzy megametry w 2010 r. :)