Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Luszi z Gdańska, który przejechał z Bikestats 23306.32 kilometrów, który nie wyróżnia kilometrów w terenie, bo mu się nie chce, i który nie wpisuje kilometrów z trenażera, bo jeszcze donikąd na nim nie dojechał.
Więcej o mnie.

Kontakt

Moje Gadu-Gadu


baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Luszi.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2010

Dystans całkowity:746.91 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:37:18
Średnia prędkość:20.02 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:41.50 km i 2h 04m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
7.61 km 0.00 km teren
00:21 h 21.74 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Sprawunki

Sobota, 30 października 2010 · dodano: 30.10.2010 | Komentarze 2

Taka ładna pogoda, a ja muszę dziś do pracy, i to samochodem...

A to znacie? :)
http://www.youtube.com/watch?v=OYajXN4pPHI
Kategoria Komunikacyjnie


Dane wyjazdu:
4.29 km 0.00 km teren
00:11 h 23.40 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Sprawunki

Piątek, 29 października 2010 · dodano: 30.10.2010 | Komentarze 0

Kategoria Komunikacyjnie


Dane wyjazdu:
41.60 km 0.00 km teren
01:55 h 21.70 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Stare Przedmieście + sprawunki

Środa, 27 października 2010 · dodano: 27.10.2010 | Komentarze 1

Dziś miałem okazję pierwszy raz w życiu zobaczyć (a raczej usłyszeć) AIRZOUND w akcji. :) Jechałem za gościem wyposażonym w ten sprzęt i nie powiem, fajna zabawka. :) Nie jest tak głośny jak klakson samochodowy, ale i tak baaardzo zwraca uwagę. Dobra rzecz na trąbienie na samochody naruszające pierwszeństwo i blokujące przejazd, tylko trochę za droga jak na mój gust.
Kategoria Komunikacyjnie


Dane wyjazdu:
27.14 km 0.00 km teren
01:21 h 20.10 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Oliwa, Osowa

Wtorek, 26 października 2010 · dodano: 26.10.2010 | Komentarze 0

Do Oliwy, potem sprawunki w Osowej.
Kategoria Komunikacyjnie


Dane wyjazdu:
37.78 km 0.00 km teren
01:52 h 20.24 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Praca

Poniedziałek, 25 października 2010 · dodano: 25.10.2010 | Komentarze 5

W drodze powrotnej wpadłem do Wróblasków na obiad, co spowodowało, że pierwszy raz tej jesieni wracałem po ciemku. Oświetlenie mam na razie marne, jeżeli wziąć pod uwagę, że jeżdżę przez ciemny las, ale nowa lampa jest już w drodze... Może w tym tygodniu przyjdzie.
Kategoria Komunikacyjnie


Dane wyjazdu:
11.65 km 0.00 km teren
00:31 h 22.55 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Zakupy

Sobota, 23 października 2010 · dodano: 24.10.2010 | Komentarze 0

Po dzielni.
Kategoria Komunikacyjnie


Dane wyjazdu:
37.61 km 0.00 km teren
01:49 h 20.70 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Szok :)

Poniedziałek, 18 października 2010 · dodano: 18.10.2010 | Komentarze 6

Pierwszy raz od czasu kiedy jeździłem po Bremie zdarzyło mi się, że kierowca samochodu stojącego na przejeździe rowerowym cofnął auto, kiedy mnie zobaczył... Szok na maksa! Myślałem, że takie rzeczy się w Polsce nie zdarzają. :(

Wyjazd do pracy, powrót Mackensenem i Węglową.
Kategoria Komunikacyjnie


Dane wyjazdu:
177.02 km 0.00 km teren
09:39 h 18.34 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gary

Harpagan 40 - Kościerzyna

Sobota, 16 października 2010 · dodano: 17.10.2010 | Komentarze 14

Tym razem Harpagan odbył się w Kościerzynie. W tej zacnej imprezie wziąłem udział po raz trzeci, a po raz pierwszy z noclegiem - wcześniejsze edycje miałem blisko domu.

Ostatnia prognoza pogody przed wyjazdem nie nastrajała optymistycznie - miało padać. Potem prognoza się zmieniła na lepszą i rzeczywiście cały dzień było sucho - spadło tylko parę kropel ok. 6.30.

Na rozdanie map spóźniłem się dwie minuty. Nad mapą spędziłem sporo czasu, starając się optymalnie zaplanować trasę. Jak się potem okazało w bazie, mój wariant był bardzo zbliżony od optymalnego. :) Zapewne około 6.45 ruszyłem na PK15 w Uniradzu.

PK 15 - 52 minuty od startu
Trasa na punkt biegła szosą, którą jechałem wśród wielu innych uczestników. Dojazd na punkt banalny.

PK 19 - 32 minuty od poprzedniego punktu
Trochę asfaltu, trochę piachu, trochę bruku. Też łatwo było trafić.

PK 5 - 26 minut od poprzedniego
Przed przedostatnim skrętem na punkt trochę się zagalopowałem, bo z drogi nie było widać potoku, nad którym droga miała przebiegać i za którym miałem skręcić. Ale szybko się zorientowałem, że jestem za daleko i zaraz trafiłem na punkt.

PK 16 - 52 minuty
Prosta droga. Za Sylcznem zjeżdżałem brukowaną drogą, starając się jechać skrajem, gdzie były mniejsze wyboje. Niestety koło ześlizgnęło mi się z krawędzi drogi i po efektownym poślizgu wylądowałem w rowie. Chyba gdzieś na tych kocich łbach zgubiłem też linijkę, która służyła mi do obliczania odległości na mapie, a którą trzymałem w mapniku. Na punkcie część rowerzystów przeprawiała się przez przesmyk wodny, żeby pojechać nieco krótszą, lepszą drogą. Ja się w to nie bawiłem i pojechałem z powrotem półwyspem.

PK 18 - 76 minut
Z Gołczewa do Szarzyna chciałem pojechać najkrótszą drogą. Okazało się, że ta najkrótsza ucina się na jakimś zamkniętym gospodarstwie. Jechać stamtąd inną drogą się nie opłacało, bo było za bardzo naokoło, poszedłem więc na przełaj i trochę czasu tam niestety straciłem. Ostatecznie wylądowałem w Szarzynie, od razu odnalazłem się na mapie i pojechałem na PK 18. Samego punktu też troszkę szukałem - musiałem zrobić jakiś błąd i do rzeczki, nad którą był on umiejscowiony, dojechałem za daleko. Przedarłem się przez las wzdłuż wody i po paru minutach odnalazłem punkt.

PK 10 - 40 minut
Z PK 18 pojechałem pierwszą lepszą drogą na zachód i wylądowałem w Pomysku. Stamtąd prostą drogą do Dąbia. Za Dąbiem można było wybrać drogę w lewo (zaznaczoną na mapie) i w prawo (nie zaznaczoną, za to utwardzoną). Pojechałem lewą i niestety wkopałem się w pierwszą na trasie dużą piaskownicę. Trafiłem jakoś na punkt (brakowało mi linijki, no ale na oko się udało znaleźć odpowiedni zjazd). Wróciłem tą szybką utwardzoną drogą, która - jak się okazało - prowadziła z Dąbia prosto na punkt.

PK 12 - 57 minut
Do Ugoszcza szosą, potem już na punkt. W Bytowie w kiosku kupiłem nową linijkę. Na szosie zaczął się męczący wmordewind. Dogoniłem trzech kolegów i się pod nich podczepiłem, bo zaczęło mi brakować sił (było wziąć więcej bananów). Punkt łatwy do znalezienia, chwilę na nim posiedziałem przy ognisku, posiliłem się (chyba jedyny moment, gdy jadłem na postoju - pozostałe posiłki udało mi się załatwić w czasie jazdy). Tu już się upewniłem, że część punktów trzeba sobie odpuścić. Na razie padło na słabo punktowane PK 2 i 6.

PK 20 - 61 minut
Prosta droga, łatwy punkt. Cały czas miałem kryzys wynikły z niezjedzenia nic odpowiednio wcześniej. Kiedy powoli jadąc, jadłem banana, dostałem zaproszenie na koło (musiałem wyglądać na zmęczonego ;) ) od dwojga rowerzystów z Warszawy. Dzięki. :) Gdzieś za Przewozem, już na piaskach, odzyskałem siły. Tu podjąłem decyzję o odpuszczeniu sobie PK 3, 1, 13 i 9.

PK 4 - 58 minut
Tu zaczęły się najgorsze piaski. Bardzo ciężko się tu jechało, często musiałem prowadzić rower. Z PK 20 wydostałem się na przełaj przez pole, minąłem jakieś gospodarstwo z durnym psem i dotarłem do Sztoltman. Stamtąd pojechałem północną drogą, bo południowa oznaczała konieczność przejechania przez dolinkę. Na PK 4 Nadleśnictwo Przymuszewo zorganizowało herbatę, kawę i cukier. :) Chwilę sobie tam posiedziałem, zagryzając herbatki i kawkę czekoladą. Super było. :)

PK 17 - 72 minuty
Ciąg dalszy morderczych piasków. Na sam punkt też nie było tak łatwo trafić, bo droga do punktu nie była zaznaczona na mapie (była za to inna).

PK 14 - 37 minut
Tu piasków było już niewiele, po paru kilometrach pojawił się za to dawno niewidziany asfalt. PK 14 niełatwy do znalezienia, bo był umieszczony gdzieś na tyłach dużego pola biwakowego, za samochodami (na początku jak to zobaczyłem, pojechałem szukać innego pola). Wydaje mi się zresztą, że w rzeczywistości był bardziej na wschód niż na mapie.

PK 8 - 36 minut
Banał, nie ma co pisać oprócz tego, że jechałem z dwoma kolegami z Otwockiej Grupy Rowerowej. Drogi gruntowe, ale twarde i szybkie. Po drodze był też skrót dróżką, która okazała się być ślepa. 200 czy 300 metrów przedzieraliśmy się na azymut przez dość gęste krzaki.

PK 11 - 29 minut
Też łatwo, znowu spory kawałek asfaltem.

PK 7 - 41 minut
Tu droga była prosta, choć znowu piaszczysta, dopiero potem asfaltowa. Znów straciłem siły, brakowało też motywacji (wiedziałem, że mam kupę czasu do mety, a PK 7 wyglądał na łatwy do znalezienia). Musiałem przystanąć i chwilę odpocząć, zjeść pół czekolady. W miejscu, gdzie według oka i licznika (nową linijkę, schowaną w kieszeni, też zgubiłem ;) ) powinna być droga na PK, nie było nic. Nic oprócz bikera wynurzającego się z lasu. :) Dość zaskoczony, spytałem, czy to tu jest siódemka - potwierdził. Trzeba było przeleźć przez lasek i kilkadziesiąt metrów dalej było już widać punkt.

Meta - 16 minut od punktu, 691 minut od startu
Jakieś dwa kilosy przed metą gdzieś z kół zaczęło dobiegać dziwne stukanie i przycieranie. Pierwsza myśl - magnes licznika zaczął stukać w czujnik, ale po pierwsze - jak to się mogło stać, a po drugie - opór był za duży, każde stuknięcie przyhamowywało rower. Zatrzymałem się, żeby sprawdzić - okazało się, że pękła tylna obręcz. Ciśnienie w kole rozsadziło ją na długości 8-10 cm. Cóż, była już mocno wytarta od hamulców, ale miałem nadzieję, że do końca tego sezonu jeszcze na niej pojeżdżę. Rozpiąłem tylny hamulec i pojechałem na metę, uważając na nierówności. Na metę wjechałem o 18.01, uzyskując 48 punktów wagowych z 14 PK i we wstępnej klasyfikacji zajmując 36 miejsce, co uważam za duży sukces. :)

Trasa tym razem była ułożona tak, że bardzo mało jeździło się po asfaltach. Z całego dystansu tylko jakieś 65 km przejechałem po utwardzonych powierzchniach. Z kolei drogi gruntowe bardzo często miały konsystencję plaży, przez co jechało się po nich bardzo wolno. Formę miałem taką sobie - być może wynika to stąd, że za późno jadłem (tj. kiedy czułem głód, a nie zanim go poczułem), a być może większe znaczenie ma tu zmęczenie posezonowe... Niemniej swój wynik, jak na razie dla mnie rekordowy, uważam za bardzo udany. Udało mi się ograniczyć postoje, dobrze zaplanowałem też trasę. Nawigacja szła mi w zasadzie bardzo dobrze, co zapewne w znacznej mierze było związane z mapą o wiele lepszej jakości niż w poprzednich edycjach (aktualna przeskalowana 50-tka). Na metę wjechałem z dużym zapasem czasu. Generalnie jestem z siebie bardzo zadowolony, bo grunt to robić postępy. :)

Zużyte paliwo:
4 banany (następnym razem muszę mieć więcej)
3 kanapki
1 czekolada (niecała)
4 liony
trochę ponad 3 litry wody

W pakietach startowych były ulotki reklamujące kolejnego Harpagana, który odbędzie się w Lipnicy (tak! podano już bazę!). Wygląda na to, że od Redy każdy kolejny Harp jest o kawałek dalej na południowy zachód. :)

Mapa:
Kategoria Sportowo


Dane wyjazdu:
39.27 km 0.00 km teren
01:53 h 20.85 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Stare Przedmieście + sprawunki

Czwartek, 14 października 2010 · dodano: 14.10.2010 | Komentarze 3

Powrót Doliną Ewy.
Kategoria Komunikacyjnie


Dane wyjazdu:
39.90 km 0.00 km teren
01:51 h 21.57 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Stare Przedmieście

Środa, 13 października 2010 · dodano: 13.10.2010 | Komentarze 0

Powrót Lipicką i Ewy. Pod koniec lekka mżawka. A w zeszłym roku w przedharpaganową środę był huragan, który poprzewracał masę drzew w TPK...
Kategoria Komunikacyjnie