Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Luszi z Gdańska, który przejechał z Bikestats 23306.32 kilometrów, który nie wyróżnia kilometrów w terenie, bo mu się nie chce, i który nie wpisuje kilometrów z trenażera, bo jeszcze donikąd na nim nie dojechał.
Więcej o mnie.

Kontakt

Moje Gadu-Gadu


baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Luszi.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
251.85 km 0.00 km teren
08:19 h 30.28 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gary

Kaszeberunda 2011

Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 6

Na Kaszeberundę już jakiś czas temu postanowiliśmy wybrać się z Marchosem, Dominikiem i Jackiem. Trasę Mini robił z kolei Micho z Anią. Marchos zapewnił nam nocleg na działce położonej kilkanaście kilometrów od Kościerzyny, więc już dzień wcześniej wyruszyliśmy na wieczornego krótkiego grilla.

Kaszeberunda 2011 © Luszi


Kiełbaski się piekły, a my sobie rozmawialiśmy. W pewnym momencie Marcin coś napomknął, że o mało co nie zapomniał stroju i butów. Dominik zrobił wtedy dziwną minę ;) i pobiegł do samochodu sprawdzić, czy wziął buty. Nie wziął, ale na szczęście dodzwonił się do Ananiasza, który uznał, że dowiezienie butów i bukłaka jest dobrą motywacją do porannego wypadu z Gdańska do Kościerzyny i z powrotem. :) Reszta wieczoru przebiegła już bez przygód i o północy położyliśmy się do łóżek.

Rano wstaliśmy i dość mocnym jak na rozgrzewkę tempem przyjechaliśmy na start, gdzie Dominik mógł założyć espedy, a do plecaka włożyć bukłak i... adidasy. ;)

Kaszeberunda 2011 © Luszi


Ruszyliśmy o 7.30, jadąc w sporym peletonie złożonym głównie z szoszonów.

Kaszeberunda 2011 © Luszi


Moje grube kółka słabo tam pasowały, ale dawałem radę utrzymać prędkość. Nie wiem, co komórkowy aparat zrobił ze szprychami, ale w rzeczywistości są proste. ;)

Kaszeberunda 2011 © Luszi


Po bodajże 18 km na jakimś podjeździe Marchos został za peletonem, więc my też się urwaliśmy i chwilę zaczekaliśmy. Potem się tego wypierał, ale jak już nas dogonił, tłumaczył, że nie będzie jechać w strefie beztlenowej (czy jakoś tak). ;))) W składzie z kolegą na jakiejś starszej szosie dotarliśmy do bufetu w Borsku. Cały peleton oczywiście ominął bufet, więc mogliśmy wybierać do woli, a było z czego. :) Bufet był moim zdaniem najlepszy na całej trasie, więc kto nie był, niech żałuje. Była jajecznica, chleb ze smalcem, ogóry, naleśniki z twarogiem i z jabłkami, kawa, herbata no i przeprzepyszna drożdżówa z truskawkami. Kaszubski nastrój robił dodatkowo pan z akordeonem. :)

Kaszeberunda 2011 © Luszi


Kaszeberunda 2011 © Luszi


Myśleliśmy już, żeby zostać na tym bufecie do końca dnia, ale w końcu jednak się zebraliśmy i ruszyliśmy dalej. Jadąc początkowo w pięciu (dołączył do nas Kamil, którego Dominik i Marcin kojarzyli ze ścieżki nadmorskiej), wsysaliśmy po kolei doganianych ludzi jadących pojedynczo czy parami. W szczytowym momencie jechaliśmy w kilkunastoosobowym peletonie, co dawało potężną prędkość. :) Z tych zebranych między pierwszym a drugim bufetem osób przez większość trasy trzymali się z nami Agata, Tomek, Jacek i Kamil.

Na pierwszym planie ja:

Kaszeberunda 2011 © Agata


A to inny uczestnik peletonu, który niestety musiał na chwilę się zatrzymać, żeby pogadać ze znajomym:

Kaszeberunda 2011 © Luszi


Na bufecie w Półcznie odłączył się od nas Jacek (ten nowo poznany, nie nasz), który miał jeszcze pewne nadzieje na zrobienie trasy w osiem godzin. My skupiliśmy się wówczas na naleśnikach kaszubskich (czy tam racuchach, Marchos coś tłumaczył na ten temat) - zjadłem trzy, po czym Agata powiedziała, że takie tłuste jedzenie nie jest za dobre przy wysiłku. ;) Szkoda, bo pyszne były i miałem ochotę na kolejne. ;P Na tym bufecie spotkaliśmy się też z ekipą Micha.

Kolejny odcinek był dość pofalowany i na którymś podjeździe nasz mały peletonik rozdzielił się na dwie części. Utrzymaliśmy jednak prędkość, nie czekając na resztę, bo zakładaliśmy postój na bufecie, który był już niedaleko... W końcu jednak z bufetu spontanicznie zrezygnowaliśmy, bo do mety było już blisko, a zatrzymywanie się mocno wybija z rytmu, zwłaszcza gdy jest zimno (a nie było już za ciepło). Ostatni bufet też odpuściliśmy sobie. Straciliśmy podobno pierogi i coś tam jeszcze fajnego.

W końcu, po mało przyjemnym odcinku trasy Klukowa Huta-Kościerzyna, w składzie z Jackiem, Agatą i Kamilem dotarliśmy do Kościerzyny i do pierwszej mety, której w zasadzie nie zauważyłem, bo cosik zapomniałem, że miała być oddzielna meta obliczeniowa koło szkoły (w której zresztą mieściła się baza Harpagana w zeszłym roku) i druga reprezentacyjna meta na rynku.

W tym miejscu chciałbym podziękować i pogratulować wszystkim, z którymi jechaliśmy. Szczególny szacun należy się zaś Agacie, która nie dość, że jechała na singlu, to jeszcze dawała częste i mocne zmiany. :)

Za metą dawali makaron (ledwo zjadłem po wcześniejszym obżarstwie) i pół piwa albo colę. Posiedzieliśmy sobie z nowymi znajomymi z półtorej godzinki, by w końcu ruszyć (ojjj, ciężko było) na działkę Marcina. To już prawie u celu:

Kaszeberunda 2011 © Luszi


Reasumując, rajdzik udał się znakomicie. Pogoda była świetna - nie za ciepło, nie za zimno (no, może trochę na końcówce), wiatr nieprzeszkadzający. Atmosfera rewelacyjna - pyszne jedzenie do oporu, asysta motocyklistów i strażaków kierujących ruchem, kapele przygrywające na podjazdach w końcowej części trasy... Super!

Na końcu razem z Jackiem dokręciliśmy jeszcze trochę ponad 2 km, żeby na pewno mieć 250. ;)

Dystans samej trasy KR według obliczeń Jacka wyszedł 220,23 km, średnia KR 30,73 km/h, czas bez postojów 7:10, z postojami 9:01.

Mam nowy rekord odległości jednego dnia. :)

PS Jeszcze parę wybranych "naszych" fotek z oficjalnej strony KR:





Kategoria Sportowo, Zdjęcia



Komentarze
dominik
| 09:23 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj Luszi gratulacje ty wiesz za co :) Na przyszłość startuje w innej grupie niż ty ;p
emonika
| 20:51 poniedziałek, 30 maja 2011 | linkuj Ty to jesteś harpagan normalnie !
Gratuluję !!! To jest dystans - ja piernicze... obym za rok mogła się zmierzyć choć dwusetką.
Super relacja. Pozdrawiam :)
marchos
| 20:51 poniedziałek, 30 maja 2011 | linkuj Trochę tylko zdjęcia niechronologicznie ;-)
To gdzie Ty na pierwszym planie to były Swornegacie (między 2-gim a 3-cim bufetem) a kolejne jest z Wiela (kawałeczek za Borskiem, czyli między 1-szym a 2-gim bufetem)
marchos
| 20:40 poniedziałek, 30 maja 2011 | linkuj Świetna relacja i ekstra zdjęcia (szczególnie że się też załapałem :-). Dzięki za wspólną jazdę i mam nadzieję że w przyszłym roku repeta :-) a w tym mam nadzieję jeszcze na wspólne Żuławy Wkoło. Średnia zabójcza.
Qbuss
| 14:28 poniedziałek, 30 maja 2011 | linkuj 250 km przy średniej 30 km/h. Wymiatasz. Gratuluję trasy i szczerze zazdroszczę, że u Was tyle tych zawodów jest organizowanych - u nas nic. :(
sirmicho
| 06:24 poniedziałek, 30 maja 2011 | linkuj Gratulacje Luszi, na prawdę jestem pełen uznania. Średnia na 220 km na tak wysokim poziomie. Miazga.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ieini
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]