Info
Ten blog rowerowy prowadzi Luszi z Gdańska, który przejechał z Bikestats 23306.32 kilometrów, który nie wyróżnia kilometrów w terenie, bo mu się nie chce, i który nie wpisuje kilometrów z trenażera, bo jeszcze donikąd na nim nie dojechał.Więcej o mnie.
Kontakt
Moje Gadu-GaduArchiwum bloga
- 2014, Grudzień1 - 0
- 2014, Listopad9 - 6
- 2014, Październik11 - 0
- 2014, Wrzesień10 - 0
- 2014, Sierpień8 - 3
- 2014, Lipiec19 - 6
- 2014, Czerwiec12 - 0
- 2014, Maj18 - 2
- 2014, Kwiecień14 - 0
- 2014, Marzec14 - 0
- 2014, Luty3 - 0
- 2014, Styczeń5 - 2
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad6 - 0
- 2013, Październik13 - 0
- 2013, Wrzesień10 - 2
- 2013, Sierpień10 - 2
- 2013, Lipiec27 - 5
- 2013, Czerwiec18 - 3
- 2013, Maj23 - 4
- 2013, Kwiecień11 - 0
- 2013, Marzec4 - 2
- 2013, Luty5 - 3
- 2013, Styczeń6 - 0
- 2012, Grudzień8 - 15
- 2012, Listopad21 - 14
- 2012, Październik20 - 14
- 2012, Wrzesień15 - 0
- 2012, Sierpień16 - 4
- 2012, Lipiec19 - 26
- 2012, Czerwiec26 - 16
- 2012, Maj27 - 48
- 2012, Kwiecień19 - 18
- 2012, Marzec12 - 32
- 2012, Styczeń2 - 2
- 2011, Grudzień9 - 1
- 2011, Listopad25 - 30
- 2011, Październik24 - 12
- 2011, Wrzesień28 - 21
- 2011, Sierpień24 - 22
- 2011, Lipiec17 - 26
- 2011, Czerwiec31 - 46
- 2011, Maj27 - 69
- 2011, Kwiecień26 - 55
- 2011, Marzec10 - 31
- 2011, Luty2 - 16
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad16 - 63
- 2010, Październik18 - 37
- 2010, Wrzesień21 - 21
- 2010, Sierpień11 - 10
- 2010, Lipiec17 - 7
- 2010, Czerwiec27 - 27
- 2010, Maj17 - 10
- 2010, Kwiecień21 - 12
- 2010, Marzec15 - 2
- 2010, Luty4 - 0
- 2010, Styczeń9 - 8
Wykres roczny
Dane wyjazdu:
19.63 km
0.00 km teren
00:44 h
26.77 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gary
Lasy Oliwskie
Poniedziałek, 9 sierpnia 2010 · dodano: 09.08.2010 | Komentarze 0
Bardzo dobrze mi się dziś jechało. :) Trasa: Zgniłe - Bytowska i Klesza - Szwedzka - Zgniłe. Kategoria Sportowo
Dane wyjazdu:
27.28 km
0.00 km teren
01:54 h
14.36 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gary
Wycieczka z bikestatsiarzami i nie tylko ;)
Niedziela, 8 sierpnia 2010 · dodano: 09.08.2010 | Komentarze 0
Wycieczkę opisali już wyczerpująco Marchos i Sirmicho, więc dodam tylko zdjęcia. Było bardzo fajnie, dzięki, Marcin, za organizację. :)Wycieczka na górze Donas© Luszi
Wycieczka na górze Donas© Luszi
Kategoria Rekreacyjnie, Zdjęcia
Dane wyjazdu:
3.49 km
0.00 km teren
00:10 h
20.94 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona
Jak się jeździ po Bremie
Piątek, 6 sierpnia 2010 · dodano: 09.08.2010 | Komentarze 2
Ostatniego dnia w Bremie skoczyłem tylko po zakupy, nie było czasu na nic więcej. Ale za to podsumuję tu moje wrażenia z korzystania z infrastruktury rowerowej Bremy i okolic.Na poniższym zdjęciu uwieczniłem typową ścieżkę rowerową w Bremie. No, ta jest może nieco szersza i równiejsza niż przeciętna. Większość ścieżek jest jednak wykonana z kostki - asfaltowych dróg rowerowych jest w mieście niewiele. Po kostce tej nie jedzie się najlepiej, ale za to po deszczu nie zbiera się na niej woda tak bardzo jak na asfalcie. Jak widać na fotce, jechałem zaraz po deszczu, nie mając błotników. Na ścieżce tej nic nie chlapało z opon; wcześniej, gdy jechałem asfaltem przez park, woda z kół pomoczyła mi to i owo.
Gdańskie ścieżki rowerowe są zasadniczo szersze i mają znacznie lepszą nawierzchnię, jednak ich wadą jest to, że najczęściej są tylko po jednej stronie ulicy. Trochę wyższa prędkość, którą można na nich osiągnąć, nie rekompensuje tego, że co jakiś czas trzeba przejeżdżać (a często przechodzić) na drugą stronę ulicy. W Bremie ścieżki może i są wąskie (czasem mają może z 60 cm, ale SĄ) i czasem wyboiste, ale za to są praktycznie WSZĘDZIE i są za sobą sensownie połączone. Występują najczęściej po obu stronach ulic, co pozwala zredukować do minimum konieczność przejeżdżania przez jezdnie.
Droga rowerowa w Bremie© Luszi
Kolejna fotka - myśleliście, że takie rzeczy to tylko w Polsce? :) Te drogi w Bremie naprawdę nie są najlepszej jakości. A mimo to po mieście jeździ się fantastycznie. Wniosek może być tylko jeden: najważniejsza jest płynność ruchu, a nie prędkość. Konieczność ominięcia drzewa czy staruszki poruszającej się po ścieżce z chodzikiem (a co, w końcu jest na kółkach ;) ) jest znacznie mniejszym problemem niż przekroczenie ulicy. Nie myślcie, że tam ludzie nie włażą na ścieżki, a samochody na nich nie parkują. Zdarza się to tam tak samo często, jak w Gdańsku. Ale tam nikt nie robi z tego problemu. Chyba każdy jeździ tam rowerem, więc każdy wie, że ominięcie pieszego czy samochodu to nie jest problem warty rozdmuchania. Za to dużo wyższa jest świadomość rowerowa kierowców jadących po jezdniach. Oni dużo bardziej uważają na rowerzystów, co nie znaczy, że nigdy nie wymuszają pierwszeństwa. Nie spotkałem się jednak, by ktoś mnie WIDZIAŁ, a mimo to wymusił, jak to często zdarza się u nas. Jeżeli oni już zauważą rower, to zawsze go przepuszczają, nawet gdyby spokojnie zdążyli przejechać pierwsi.
Drzewa na ścieżce rowerowej w Bremie© Luszi
Przy okazji widać, że ścieżki są po obu stronach ulicy.
Drzewa na ścieżce rowerowej© Luszi
Jeżeli drogi rowerowej nie zbudowano, bremeńscy zarządcy dróg nie umywają rąk, tylko albo malują linię i ustanawiają drogę oddzielną od drogi dla pieszych, jak tu...
Wymalowana DDR© Luszi
...albo, jeżeli jest za wąsko, dają znak "droga dla pieszych i rowerów", tzn. ten z poziomą linią rozgraniczającą. Wydaje się, że tam nigdy nie jest za wąsko, by nie dopuścić ruchu rowerów w ogóle. Ciągłość dróg rowerowych jest widocznie dla bremeńczyków naczelną zasadą. Przy bardziej ruchliwych ulicach (tzn. takich, gdzie pojawia się co najmniej kilka aut na minutę) rzadko kiedy zdarza się chodnik, po którym nie wolno jeździć rowerem.
Droga dla pieszych i rowerów w Bremie© Luszi
Dotyczy to nawet wąskich mostków (ten tutaj w środkowej części miał szerokość równą długości mojego roweru):
Mostek z DDR© Luszi
Czasem zamiast powyższego dają znak "droga dla pieszych", a pod nim umieszczają symbol roweru z dopiskiem "frei" albo napis "radfahren erlaubt" (jazda na rowerze dopuszczona). Ponieważ - podobnie jak u nas - w Niemczech nie wolno jechać ulicą, gdy jest normalna droga dla rowerów, takie oznaczenie prawdopodobnie umożliwia wybór - można jechać ulicą lub chodnikiem. Świetne rozwiązanie, bo ci jeżdżący szybciej pojadą ulicą, a ci wolniejsi chodnikiem.
Droga dla pieszych© Luszi
Czasami (raczej rzadko) droga dla rowerów ma formę wydzielonego pasa jezdni. Na zdjęciu Columbusstrasse w Bremerhaven:
Pas rowerowy© Luszi
W strefach o ograniczonym ruchu, gdzie najczęściej nie wolno jechać szybciej niż 30 km/h, ruch rowerowy jest łączony z samochodowym.
Pas rowerowy w Bremie© Luszi
Włączenie ruchu rowerowego do ruchu samochodowego jest zwykle (a może i zawsze) oznaczane specjalnym znakiem ostrzegawczym:
Koniec ścieżki rowerowej© Luszi
Czasami (na drogach o większym ruchu i większych dopuszczalnych prędkościach) dodatkowo oznaczane znakiem "ustąp pierwszeństwa" są też przejazdy rowerowe:
Przejazd rowerowy© Luszi
Ulice jednokierunkowe, o ile nie występuje na nich intensywny ruch samochodowy, dla rowerów są dwukierunkowe:
Ulica jednokierunkowa, dla rowerów w obu kierunkach© Luszi
Dotyczy to także ulic wąskich, na których parkują samochody. Raz znalazłem się w sytuacji, gdy jechałem pod prąd wzdłuż długiego rzędu zaparkowanych samochodów, a z naprzeciwka wyjechał samochód. Zjechałem w bok, by zatrzymać się przy krawężniku, jednak wcześniej auto zatrzymało się, by przepuścić mnie - mimo że byłem oddalony o dobre 50 metrów. Gdybyśmy obaj byli w ruchu, wyminięcie się byłoby niebezpieczne, jednak kto każe obydwu pojazdom być w ruchu w czasie wymijania? W Polsce zarządcy dróg jakoś nie mogą tego dostrzec.
Wąska droga dwukierunkowa dla rowerów© Luszi
Na koniec kilka smaczków.
Rondo z pasem dla rowerów. Kierowcy zamierzający skręcić przepuszczają rowerzystów jadących dalej rondem (testowałem - naprawdę to robią ;) ). Rowerzyści powszechnie sygnalizują zamiar skrętu (dotyczy to zresztą nie tylko ronda).
Rondo z pasem rowerowym© Luszi
Rondo z pasem dla rowerów© Luszi
Pas umożliwiający dwuetapowy skręt w lewo, tj. z pominięciem przekraczania pasów samochodowych:
Pas rowerowy do skrętu w lewo© Luszi
Przejazd drogi rowerowej przez przystanek (Bremerhaven). Ludzie tam nie włażą, a autobus pojawia się przecież tylko czasem.
Przejazd rowerowy przez przystanek© Luszi
Oddzielny szlaban na drodze dla pieszych i rowerów:
Szlaban na drodze rowerowej© Luszi
Na koniec zdjęcia z jazdy poza miastem. Droga rowerowa wzdłuż drogi z Bremerhaven do Bremy (jechałem nią dobre 50 km):
Droga rowerowa w Niemczech© Luszi
I skrzyżowanie ze zjazdem z tej drogi na autostradę. Przez skrzyżowanie poprowadzone są przejazdy rowerowe:
Przejazd rowerowy poza miastem© Luszi
Podsumowując, można stwierdzić, że kluczem do umożliwienia sprawnego poruszania się po mieście nie jest budowa nielicznych rowerowych autostrad, lecz gęstej sieci choćby wąskich dróżek rowerowych, chodników z dopuszczonym ruchem rowerów, ograniczeń prędkości na drogach pozbawionych ww. udogodnień i dopuszczenia dwukierunkowego ruchu rowerów na mniej uczęszczanych drogach jednokierunkowych. W Bremie zarządcy dróg najwyraźniej nie starają się rozdzielać za wszelką cenę ruchu rowerowego od pieszego i samochodowego. Tam zakłada się, że spotkanie rowerzysty z innym uczestnikiem ruchu będzie przebiegać z wzajemnym zrozumieniem i poszanowaniem - to podejście umożliwia niewielkim kosztem pokryć miasto niewyobrażalnie (!) gęstą siecią tras przyjaznych rowerzyście. W Bremie nie trzeba specjalnie planować trasy przez miasto i sprawdzać, gdzie jest ścieżka, a gdzie nie - wystarczy wybrać sobie, którędy chcemy jechać, i można być pewnym, że po drodze nie będzie ani jednego miejsca, w którym będziemy narażeni na niebezpieczeństwo. Po drodze będzie albo ścieżka czy chodnik dopuszczony do ruchu, albo ruch tak mały, że nawet powolna jazda ulicą będzie przyjemnością.
Dodam jeszcze, że w Gdańsku obowiązek jazdy drogą rowerową często jest dla mnie dość przykry. W Bremie nie było tak nigdy - mimo że prędkości osiągane na ścieżkach były niższe niż w Gdańsku na ścieżkach i ulicach, ogólna średnia prędkość (tj. z wliczeniem postojów na przekroczenie ulicy itp.) była wyższa, i to przy mniejszym wysiłku. Są to zalety związane z płynnością jazdy. Do tego miałem tam poczucie pełnego bezpieczeństwa. W Gdańsku na przykład bardzo nie lubię ulicy Wodnika, gdzie - gdy jedzie się w stronę Kielnieńskiej - droga rowerowa zmienia stronę ulicy, a zaraz potem się kończy i trzeba z powrotem wbić się na prawą stronę (tym razem już na ulicę). Niewygodnie też dojeżdża się rowerem np. do sklepu przy kościele, bo droga rowerowa prowadzi akurat drugą stroną ulicy. Nierówności na przejazdach pomijam, bo w Bremie też czasem jest z tym nie najlepiej. ;) W Bremie przerobiono by to tak:
1. odcinek chodnika od końca ścieżki do Kielnieńskiej byłby oznaczony jako ciąg pieszo-rowerowy (pieszych nie ma tam wielu, zresztą szerokość jest wystarczająca, by się minąć, czasem ewentualnie po użyciu magicznego słowa "przepraszam"),
2. Chodniki bez ścieżki byłyby dopuszczone do ruchu jako drogi dla pieszych i rowerów, ewentualnie chodniki z dopuszczonym ruchem rowerów.
Gdyby natomiast bremeńczycy budowali tę ulicę od początku, prawdopodobnie zrobiliby po OBU stronach na CAŁEJ długości Wodnika wąskie (60-80 cm) drogi rowerowe, ewentualnie nie wydzielaliby dróg rowerowych, lecz ustanowiliby po obu stronach drogi dla pieszych i rowerów (znak z rozdzieleniem poziomym).
Niestety, błąd z Wodnika powtarza nowa ścieżka w Oliwie - żeby skręcić po zjeździe ze Spacerowej w Polanki, teoretycznie trzeba będzie przejechać najpierw na drugą stronę Starego Rynku Oliwskiego tylko po to, by za chwilę wrócić na prawo. Kto będzie tutaj przestrzegał prawa?
W zeszłym roku napisałem też do ZDiZ (do gdańskiego urzędnika rowerowego nie było wówczas podanego oficjalnego kontaktu), żeby m.in. zrobili ciąg pieszo-rowerowy na ul. Kościuszki na początku wiaduktu. Droga rowerowa wzdłuż ulicy kończy się tam na skrzyżowaniu (patrząc od Grunwaldzkiej), by powrócić kilkadziesiąt metrów dalej. Napisali mi, że się nie da, bo za wąsko ("z uwagi na szerokość chodnika (2 m) oraz konieczność zachowania bezpieczeństwa ruchu pieszego odcinek od przejścia dla pieszych do ustawionego znaku drogowego C-13/16 przed wiaduktem kolejowym [...] został wyłączony z ruchu rowerowego"). A czy rzeczywiście tak jest? Owszem, jest stosunkowo wąsko w miejscu, gdzie barierka energochłonna wchodzi w chodnik (to te 2 metry), jednak nawet gdyby nie można było jej przesunąć, to i tak jest tam dużo szerzej niż w wielu miejscach w Bremie. Przede wszystkim minięcie się z pieszym czy z innym rowerem nie jest tam ŻADNYM problemem. Można to łatwo zaobserwować, bo praktycznie nikt nie zsiada tam z roweru, a piesi nie są rozjeżdżani. A przecież droga dla pieszych i rowerów oznacza dla rowerzysty bezwzględną konieczność ustąpienia pierwszeństwa pieszemu. W razie czego rowerzysta musi stanąć, więc gdzie tu zagrożenie dla pieszych? Wniosek: wcale NIE jest tam za wąsko. Ludzie generalnie potrafią przecież rozumować. Owszem, czasem może ktoś przejedzie tam z prędkością światła obok pieszego, ale przecież to się może zdarzyć niezależnie od tego, czy jest tam droga dla pieszych i rowerów, czy chodnik. Jeżeli ktoś ma gdzieś bezpieczeństwo mijanego pieszego, to TYM BARDZIEJ będzie miał gdzieś zakaz jazdy po chodniku. Ustawienie w ww. miejscu znaku "droga dla pieszych i rowerów" zapewniłoby LEGALNĄ płynność ruchu, bo nielegalna i tak już tam funkcjonuje. A naruszenie bezpieczeństwa pieszych nadal byłoby nielegalne, bo pierwszeństwo na drodze dla pieszych i rowerów tak czy owak mają piesi.
Napisałem też wówczas, by wprowadzili ruch dwukierunkowy dla rowerów na ulicach jednokierunkowych. Podałem kilka przykładów, m.in. Kochanowskiego. Napisali, że za wąsko i że w ogóle przy dopuszczonym parkowaniu po jednej stronie ulicy takie rozwiązanie zagraża bezpieczeństwu użytkowników (dziwne, bo dobre dwa miesiące później wyszła w mediach informacja o planowanych prorowerowych zmianach w śródmieściu). W Bremie Kochanowskiego byłaby typową ulicą, gdzie rowerowy ruch dwukierunkowy byłby dopuszczony. Jest tam minimalny ruch samochodów, ograniczenie prędkości, a rower z osobówką może się minąć bez zatrzymywania. W Bremie widziałem dziesiątki takich samych i węższych ulic, gdzie rowerem można było jeździć w dwie strony i minięcie się nie nastręczało żadnego problemu. Przecież nawet jak będzie jechać szeroka ciężarówka (a choćby i wąska osobówka), to jaki problem zejść z roweru i wejść na chwilę na chodnik, by ją przepuścić? Zakaz jazdy rowerem w dwie strony na takich ulicach to wylewanie dziecka z kąpielą. Wolałbym na takiej Kochanowskiego zatrzymywać się przy każdym mijanym samochodzie jadącym z naprzeciwka (zwykle nie jedzie ŻADEN) niż objeżdżać całą ulicę dookoła, jak trzeba to robić teraz.
Ech, mam nadzieję, że Gdańsk kiedyś dojdzie chociaż do połowy tego, co ma jego miasto partnerskie... A jest z kogo brać wzór, bo Brema została uznana przez Allgemeiner Deutscher Fahrrad-Club za piąte najbardziej przyjazne rowerzystom miasto Niemiec.
Kategoria Komunikacyjnie, Zdjęcia
Dane wyjazdu:
67.02 km
0.00 km teren
03:25 h
19.62 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona
Nad Wezerą
Czwartek, 5 sierpnia 2010 · dodano: 05.08.2010 | Komentarze 0
Czwartego dnia pojechałem najpierw do biblioteki przez miasto, po czym skoczyłem obejrzeć słynny podobno stadion klubu Werder Bremen (obecnie przebudowywany), a następnie drugą stronę rzeki Wezery (dzielnica Neustadt). Trasa w uproszczeniu wyglądała mniej więcej tak:Znalazłem fajnie obrośnięty kościół:
Obrośnięty kościół© Luszi
Przypadkiem natrafiłem na ulicę Elbląską. Następna była Gdańska, w którą oczywiście wjechałem. Blisko końca Danziger Strasse obydwie ulice krzyżowały się. :) Szczecińska też była nieopodal.
Róg Gdańskiej i Elbląskiej w Bremie© Luszi
Brema to miasto mocno uprzemysłowione, wykorzystujące rzekę jako drogę transportu towarów. Są tu liczne zakłady, rzeka jest uregulowana, są śluzy, na wodzie widać wiele barek. Widok na wschód z mostu w ciągu Habenhauser Brückenstrasse:
Gospodarka w Bremie© Luszi
Po przejechaniu Wezery i Werdersee (jezioro powstałe ze ślepo zakończonej odnogi rzeki, zapewne jest to starorzecze) i skierowaniu się na zachód jedzie się przez tereny rekreacyjne rozciągające się między wałem przeciwpowodziowym, po którym biegnie droga dla pieszych i rowerów, a brzegiem jeziora. Tubylcy korzystają z tych terenów chętniej niż z podobnych miejsc w Lesum. Chyba wynika to stąd, że tu jest swobodny dostęp do wody, podczas gdy w Lesum na brzegach rozlokowały się liczne kluby wodniackie i małe przystanie. No i Lesum jest jednak trochę na uboczu. Na poniższym zdjęciu w tle widać przebudowywany stadion.
Wędkarze w Bremie© Luszi
Nad Werdersee w Bremie© Luszi
Przykład gospodarczego wykorzystania rzeki: browar umiejscowiony zaraz za wałem wsysa zboże czy też słód prosto z barki za pomocą specjalnej rury.
Tankowanie słodu albo zboża© Luszi
Gdzieniegdzie w Bremie zachowały się potężne schrony. Ten akurat stoi w dzielnicy przemysłowej (obok jest fabryka płatków kukurydzianych Kellogg's, kawałek dalej wielka huta), ale dwa inne, nieco mniejsze, widziałem w parku miejskim. Jedna ściana tego tu jest nieźle poobtłukiwana odłamkami.
Schron w Bremie© Luszi
Kategoria Rekreacyjnie, Zdjęcia
Dane wyjazdu:
137.99 km
0.00 km teren
05:40 h
24.35 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona
Z Bremy do Bremerhaven i z powrotem
Środa, 4 sierpnia 2010 · dodano: 04.08.2010 | Komentarze 2
Trzeciego dnia postanowiłem pojechać do Bremerhaven, czyli jednego z ważniejszych portów Niemiec, założonego jako awanport Bremy. Co jest w mieście do zobaczenia, można sobie poczytać na bremerhaven.de. Są to głównie atrakcje związane z morzem - muzeum morskie i liczne statki-muzea. Ja nie miałem czasu, żeby wiele zwiedzać, więc chciałem po prostu obejrzeć Bremerhaven "z zewnątrz". Od środka miałem zamiar zwiedzić tylko jedyny na świecie u-boot typ XXI "Wilhelm Bauer". Poczytajcie sobie w necie jego historię, bo jest bardzo ciekawa. Został on zatopiony pod koniec wojny, a następnie po kilkunastu latach podniesiony z dna (podobno był tylko nieznacznie skorodowany - porządna niemiecka stal ;) ) i przywrócony do służby.Trasę opracowałem tak, by zwiedzić także ciekawe miejsca leżące po drodze do BH. Właściwie nie było wiele do opracowywania - pojechałem po prostu długim fragmentem szlaku rowerowego "Unterweser", prowadzącego prawym brzegiem Wezery. Niestety remonty wałów przeciwpowodziowych zmusiły mnie do zboczenia z niego kilkanaście kilometrów przed Bremerhaven, ale wszystkie ważne miejsca po drodze udało mi się zobaczyć.
Zaznaczona trasa jest orientacyjna, bo jechałem praktycznie bez mapy, korzystając tylko z drogowskazów dla rowerzystów (między Blumenthal a Farge trochę błądziłem).
Pierwszą atrakcją na szlaku (pomijając te, które odwiedziłem kiedy indziej, tj. w Vegesack i Blumenthal) był gigantyczny schron "Valentin", który miał służyć do montażu u-bootów typ XXI, takich jak "Wilhelm Bauer". Schron ten został wybudowany siłami tysięcy więźniów ze specjalnie założonego obozu koncentracyjnego w Farge. Schron ma ponad 400 metrów długości, ponad 100 szerokości (na zdjęciu widać szerokość) i 25 wysokości. Został wyłączony z użytku po zbombardowaniu - jego strop nie oparł się dziesięciotonowym bombom "Grand Slam". Niestety "Valentin" nie udało mi się zwiedzić od środka - teren cały czas należy do wojska i żeby się tam wbić, trzeba się wcześniej umówić.
U-Boot Bunker "Valentin"© Luszi
Z Farge pojechałem do Neuenkirchen, by obejrzeć kościół z końca XII wieku (chyba tylko wieża jest tak stara). Wokół kościoła jest cmentarz, niektóre groby pochodzą z XVII wieku. Podobnie stare nagrobki można znaleźć przy wielu kościołach w okolicy (Blumentahl koło kriegerdenkmalu, Dedesdorf, Sandstedt).
Kościół w Neuenkirchen koło Bremy© Luszi
Takie drogowskazy prowadziły mnie do Bremerhaven. Kwadraciki z symbolami poniżej drogowskazów oznaczają, że dany kierunek pokrywa się z przebiegiem określonego szlaku (na przykład prawy dolny oznacza mój szlak Unterweser). Żeby zwiedzać, nie trzeba mieć mapy, wystarczy znać nazwy miejscowości po drodze. Faktem jednak jest, że czasem oznaczenia są błędne (raz tabliczka była nawet odłamana). Na przykład jadąc do Farge, zostałem skierowany w ślepą ulicę (chyba spowodowane to było nowo wybudowaną drogą) i musiałem jechać na czuja aż do znalezienia kolejnego drogowskazu, co zresztą nie było trudne, bo wystarczy chwilę pojeździć, by natknąć się na jeden z nich prędzej czy później. Na tym zdjęciu widać też żółte znaki oznaczające nośność mostu (nie wiem, o co chodzi z tym czołgiem :) ), a w tle wał przeciwpowodziowy i śluzę, odgraniczające równinę od Wezery. Na wałach wypasa się tam owce.
Śluza w okolicach Bremy© Luszi
Dalej jechałem wzdłuż wału przeciwpowodziowego aż do Aschwarden. Drogi wzdłuż wałów służą okolicznym mieszkańcom do dojazdu do domów oraz na pola, mają więc charakter wiejski. Mimo to wszystkie są wybetonowane lub wyasfaltowane. Tam nie ma czegoś takiego, jak polna droga. Maszyny rolnicze dojeżdżają na pole po asfalcie. W efekcie przez całą trasę (138 km) po drogach gruntowych jechałem może z 4 albo 5 km, a to tylko dlatego, że było to wymuszone objazdami z powodu przebudowy wałów (tylko raz był to skrót oznaczony drogowskazami). Wiatrak na zdjęciu wybudowano w XIX wieku, potem parę razy modyfikowano, i nadal jest uruchamiany na specjalne okazje.
Wiatrak w Aschwarden koło Bremy© Luszi
Jeden z wielu pomników poświęconych żołnierzom poległym w wojnie francusko-pruskiej z lat 1870-1871. W tle XV-wieczny kościół w Sandstedt.
Sandstedt© Luszi
Na kościele tablice poświęcone tubylcom poległym w czasie I i II wojny światowej. Podobne tablice bądź pomniki są praktycznie w każdej miejscowości. U nas po wojnie były one niszczone, tylko nieliczne się zachowały do dzisiaj.
Sandstedt - tablica pamiątkowa© Luszi
Wnętrze kościoła w Sandstedt - jakiś miejscowy artysta umieścił tu portrety mieszkańców wsi. Na uwagę zasługują średniowieczne freski.
Kościół w Sandstedt© Luszi
Za Dedesdorf musiałem zjechać ze szlaku i jechać specjalnie oznaczonymi objazdami dla rowerów, aż w końcu dotarłem do Bremerhaven (wiało tam strasznie, aż się bałem, że zwieje mi rower do wody przy robieniu tego zdjęcia ;) ).
Bremerhaven - port© Luszi
O ile Brema przypomina Gdańsk (są to miasta partnerskie o podobnej historii - widać to w architekturze, umiejscowieniu i charakterze), o tyle Bremerhaven jest trochę jak Gdynia - młode miasto wyrosło wokół portu. Czy to nie wygląda jak nieco szersza Świętojańska (pomijając ścieżki rowerowe, he, he)?
Bremerhaven© Luszi
Skuszony niską ceną (1 euro, podczas gdy za wjazd na PKiN płaciłem ostatnio chyba 20 czy 25 zł), wjechałem na wieżę widokową "Radarturm" (wbrew nazwie nie ma tam radaru). Widoki są przednie. Obsługuje ją bardzo miły Pan, który ma żonę Polkę i zna nieco słów po polsku, w tym "rower". :D Przy okazji w wieży można obejrzeć sobie modele statków. Na zdjęciu oprócz starego portu, w którym obecnie stoją statki-muzea (budynki otaczające port to różne centra kulturalno-naukowo-handlowo-rozrywkowe), widać neogotycki kościół, z którego podczas bombardowań ostała się praktycznie tylko wieża. Potem go odbudowano, ale wnętrze cały czas wygląda na prowizoryczne.
Bremerhaven z lotu ptaka© Luszi
Widok na główny chyba port:
Główny port w Bremerhaven© Luszi
Widok na port rybacki (zielony statek "Gera" służy jako muzeum rybołówstwa):
Port rybacki w Bremerhaven© Luszi
Widok na "Wilhelma Bauera", największy obecnie drewniany żaglowiec "Seute Deern" i wieżę widokową:
U-boot "Wilhelm Bauer" i żaglowiec "Seute Deern"© Luszi
Kona i U-boot typ XXI. Wejście do środka kosztuje 3 euro (ulgowy 2) - warto skorzystać, nawet jeżeli ktoś się nie interesuje okrętami. Bardzo ciekawa jednostka, widać, że wyprzedzała swoją epokę. Przechodzi się przez cały okręt, zajrzeć można nawet do kibelka. Tylko na kiosk się nie wchodzi. Po przebudowie okrętu po podniesieniu go z dna kiosk był zupełnie inny niż podczas wojny - potem okręt przywrócono mniej więcej do stanu poprzedniego, ale obecny kiosk to prawdopodobnie atrapa i w środku po prostu może nic nie być. ;)
U-Boot© Luszi
Niezbyt ciekawy, ale licznie odwiedzany deptak i pasaż handlowy koło kościoła:
Deptak w Bremerhaven© Luszi
Przed wyruszeniem w drogę powrotną wypiłem na wzmocnienie malz getränk, czyli chyba podpiwek. Słodkie, bardzo dobre, alkoholfrei (chociaż w Niemczech można po jednym piwie spokojnie siadać za kierownicą - limit wynosi 0,8 promila).
Niemiecki podpiwek (?)© Luszi
Droga powrotna była prosta jak włos Mongoła - wystarczyło pojechać na południe ulicą Kolumba, przebiegającą wzdłuż portu muzealnego Alte Hafen (widać ją na zdjęciu z wieży), i jechać cały czas prosto - ok. 60 km aż do samej Bremy. Ulica po wyjeździe z miasta zamienia się w szosę o dużym natężeniu ruchu (coś jak u nas na typowych drogach krajowych). W mieście jedzie się pasem bądź ścieżką rowerową, poza miastem specjalną asfaltową dróżką dla rowerów i pieszych (mogą nią jeździć też motorowery), oddzieloną od głównej drogi pasem zieleni.
Droga rowerowa w Niemczech© Luszi
Krajobraz dość nietypowy, bo sporo lasu po drodze, a wcześniej jechałem ciągle przez pola i łąki. Kiedy zatrzymałem się za potrzebą i wlazłem do tego lasu, znalazłem stare transzeje z betonowymi schodkami. Okopy były chyba nie z czasów wojny, bo były dużo lepiej zachowane niż te w gdańskich lasach.
Podsumowując, można stwierdzić, że Niemcy mają niemal perfekcyjnie przygotowaną infrastrukturę ułatwiającą zwiedzanie kraju rowerem. Wszędzie oznaczenia, drogowskazy, szlaki... Poza miastem jeździ się tylko asfaltem (choć zdarza się nawierzchnia nie najlepszej jakości) - albo mało uczęszczanymi szosami, albo specjalnymi drogami dla rowerów.
Kategoria Rekreacyjnie, Zdjęcia
Dane wyjazdu:
46.18 km
0.00 km teren
01:55 h
24.09 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona
Z Grohn do biblio i z powrotem
Wtorek, 3 sierpnia 2010 · dodano: 04.08.2010 | Komentarze 4
Tym razem pojechałem do biblioteki drogą przez Lesum (dawniej wieś, obecnie część Bremy) i Blockland.Droga przez Lesum to asfaltowa wąska szosa, biegnąca przez park krajobrazowy, poprowadzona na wale przeciwpowodziowym. Po drodze tej nie wolno jeździć samochodom.
Bremen-Lesum© Luszi
Z drogi tej wyjeżdża się koło mostu między Bremą a Vegesack, po czym kawałek jedzie się taką dziwną miejsko-wiejską ulicą. Wygląda ona jak zwykła ulica w mieście, ale po lewej stronie mija się obory; zapach z nich dochodzący też jest wiejski. Za tą lewą pierzeją są już łąki na polderach Blocklandu. Po jakimś czasie wjeżdża się w typowo wiejską część równin. Charakterystyczne dla podbremeńskich wiosek są domy i stodoły z muru pruskiego, bardzo często kryte strzechą. Niektóre z nich są zabytkowe, ale chyba nie wszystkie. Wydaje się, że oni po prostu budują tak, by zabudowa zachowywała spójny wygląd. Tam raczej nie można by było postawić domu w stylu zakopiańskim lub styropianowym, jak się to u nas praktykuje niezależnie od tego, czy budynek pasuje do reszty zabudowy.
Wiejskie zabudowania w Bremie© Luszi
A to jeszcze landszafcik z Blocklandu:
Blockland, Brema© Luszi
Rower w Bremie wydaje się być idealnym środkiem komunikacji miejskiej. Rowery stoją tu wszędzie - na dużych parkingach rowerowych, przy pojedynczych stojakach, przy latarniach, drzewach, ścianach i po prostu luzem. Miasto jest płaskie (poza nieco falistą dzielnicą Vegesack). Ścieżek rowerowych lub zezwoleń na jazdę po chodniku nie mają w zasadzie tylko uliczki osiedlowe, gdzie jest strefa "tempo 30" i prawie nie ma ruchu. Do tego ogromna większość ulic ma ścieżki po obu stronach. Dzięki temu jazda jest wyjątkowo płynna, tym bardziej, że na czerwonym świetle praktycznie nikt tu się rowerem nie zatrzymuje (nie licząc większych skrzyżowań, gdzie ruch jest spory). ;P Zdjęcia dróg i rozwiązań prorowerowych wrzucę w ostatnim wpisie z Bremy. Tymczasem daję kilka fotek rowerzystów.
Rowery w Bremie© Luszi
Rowerzysta w Bremie© Luszi
Rowerzysta-elegant© Luszi
Rowerzystka pod ratuszem w Bremie© Luszi
No i stuknęły mi trzy megametry w 2010 r. :)
Kategoria Komunikacyjnie, Zdjęcia
Dane wyjazdu:
82.45 km
0.00 km teren
03:55 h
21.05 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona
Rowerem po Bremie - tu i tam
Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 · dodano: 02.08.2010 | Komentarze 2
Trochę przypadkowo wylądowałem na parę dni w Bremie. Na szczęście mogłem zabrać rower. :) Postanowiłem wykorzystać pobyt w Niemczech po części na zwiedzanie, a po części na cele naukowe. Wszystkie bremeńskie wycieczki opisuję już po powrocie do domu.Danzig 669 km© Luszi
Pierwszego dnia pojechałem do biblioteki Uniwersytetu Bremeńskiego, a przy okazji pokręciłem się trochę po okolicy. Mieszkałem w Vegesack (dokładniej Grohn), więc aby dotrzeć do centrum, mogłem pojechać albo przez tereny parku krajobrazowego w Blockland (poldery), albo przez miasto. Pierwszego dnia postanowiłem pojechać początkowo przez miasto (bo można by jeszcze jechać wzdłuż rzeki Lesum), a potem przez Blockland:
Blockland to teren wiejski. Krajobraz przypomina nasze Żuławy. Są tam poldery, na których wypasa się krowy. Nie potrzeba ogrodzeń, bo łąki są poprzecinane kanałami - płotki są tylko na mostkach. Krowy były chyba znudzone, bo kiedy stanąłem przy takim płotku, od razu kilka się do mnie zbiegło.
Krowy w Bremie© Luszi
Obwąchały i obśliniły mi rower... ;) Chyba pierwszy raz w życiu widziały rower górski (strasznie tu płasko) i dlatego były takie zainteresowane. ;)
Krowa i rower© Luszi
Blockland jest rajem dla szosowców - przez poldery biegną idealnie równe drogi, po których jeżdżą głównie rowerzyści. Samochody przejeżdżają bardzo rzadko, bo jest odpowiedni zakaz - wyjątkowo mogą tam jeździć mieszkańcy takich zabudowań wiejskich jak to poniżej...
Wiejskie zabudowania w Bremie© Luszi
...i działkowcy (w tle jedyna górka w okolicy).
Niemieckie działki© Luszi
Po dotarciu do miasta widzimy, że kanały są nie tylko na terenach rolniczych. Fajnie, że ludzie je tam wykorzystują. Może w Gdańsku też kiedyś do tego dojdziemy.
Kanały w Bremie© Luszi
Znalazłem pomnik cesarza Fryderyka III z gołą klatą. Kto to wymyślił?! Chyba że to ma być zbroja, ale wtedy dlaczego ręce ma gołe?
Cesarz Fryderyk III© Luszi
Wypasiony dworzec główny:
Dworzec w Bremie© Luszi
Po obiedzie pokręciłem się po Vegesack i sąsiedniej dzielnicy Blumenthal. W Vegesack jest mały porcik, przy którym stoi żaglowiec szkolny "Deutschland".
Schulschiff Deutschland© Luszi
W samym porcie natomiast jest sporo zabytkowych jachtów.
Port w Bremie-Vegesack© Luszi
Na czas pobytu w Niemczech wyposażyłem konę w wymagane niemieckim prawem podwójne żółte odblaski na kołach (mogą być zamiast nich odblaskowe paski na oponach), czerwony odblask z tyłu i światełka (teoretycznie powinny mieć ileś tam kandeli, woltów czy czego tam jeszcze). Tylne światło musi działać mimo zatrzymania roweru. Poza tym każdy rower musi mieć dzwonek. Z wymogów tych zwolnione są rowery wyścigowe poniżej 11 kg, jeżeli widoczność jest dobra i cośtamcośtam. Ustawa nie definiuje roweru wyścigowego, ale góral się do tej kategorii niby nie zalicza. Pewnie wynika to z orzecznictwa. Tu można przeczytać przepisy o wymaganym wyposażeniu rowerów: http://www.fahrrad-recht.de/index.php?p=fahren&c=28 . Z tego co widziałem, ludzie się nimi za bardzo nie przejmują (widać, do czego prowadzi nadmierna kazuistyka).
Bardzo ciekawa wieża ciśnień w Blumenthal:
Wieża ciśnień w Bremie-Blumenthal© Luszi
Na tym zdjęciu widać też słupek z drogowskazami dla rowerzystów. Strzałki wskazują optymalne drogi dojazdowe do różnych miejsc. Więcej o poruszaniu się rowerem po Bremie napiszę w jednym z dalszych wpisów.
Neogotycki kościół w Blumenthal (pełno podobnych jest u nas).
Kościół w Blumenthal© Luszi
Stary dworzec w Blumenthal (pełno podobnych jest u nas).
Dworzec w Bremie-Blumenthal© Luszi
Kategoria Rekreacyjnie, Zdjęcia
Dane wyjazdu:
14.95 km
0.00 km teren
00:55 h
16.31 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona
Sprawunki
Piątek, 30 lipca 2010 · dodano: 30.07.2010 | Komentarze 0
Tu i tam. Kategoria Komunikacyjnie
Dane wyjazdu:
88.57 km
0.00 km teren
04:50 h
18.32 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gary
Po Maciasa przez Żuławy
Czwartek, 29 lipca 2010 · dodano: 30.07.2010 | Komentarze 5
Macias jechał do Gdańska z Grudziądza (trasa wschodnią stroną Wisły), więc wyjechałem mu na spotkanie. Nadzialiśmy się na siebie w Krzywym Kole.Tekst dnia: "Skąd się biorą chmury". ;)
Skąd się biorą chmury© emce
Zdjęcie autorstwa Maciasa.
Kategoria Rekreacyjnie, Zdjęcia
Dane wyjazdu:
42.67 km
0.00 km teren
02:05 h
20.48 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona
Do Gdańska
Wtorek, 27 lipca 2010 · dodano: 27.07.2010 | Komentarze 0
Sprawunki w Gdańsku. Kategoria Komunikacyjnie